Komisja Europejska przyjęła rozporządzenie nakazujące znakowanie jaj na fermach, zamiast w pakowalniach. Rozporządzenie wchodzi w życie 8 listopada br. W ocenie ekspertów z branży drobiarskiej dla Polaków oznacza to automatyczną utratę wielu rynków eksportowych, zapaść w dostawach jaj na rynek oraz wzrost cen jaj i produktów z dodatkiem jaj.
Koszty idące w miliony złotych
Obecnie jaja są znakowane w pakowalniach, gdzie dokonywane są nadruki wymagane przez odbiorcę – konieczność znakowania ich na fermach oznacza koszty idące w setki tysięcy, a nawet w miliony złotych. Wpłynie to na podniesienie cen jaj, ale też spowoduje też zapaść w dostawach jaj na rynek.
– Z pewnością tak się stanie. Jeśli to rozporządzenie wejdzie w życie w obecnej formie, to większość ferm nie będzie w stanie dostosować się do nowych standardów – mówi Paweł Podstawka, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj w wywiadzie dla portalu wgospodarce.pl .
Utrata rynków eksportowych
Jest jeszcze jeden problem – poszczególne sieci handlowe czy eksporterzy wymagają różnych nadruków – np. Izrael w ogóle nie życzy sobie jakichkolwiek oznaczeń, natomiast część dużych detalistów chce, żeby dodatkowo na skorupce uwidoczniona była data zapakowywania czy nazwa sklepu.
– (Z tego powodu) W momencie narzucenia tych przepisów automatycznie tracimy część rynków eksportowych. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, że producent dostarcza towar z własnym weterynaryjnym numerem identyfikacyjnym do firmy pakującej, a ona, żeby móc wyeksportować te produkty, musi dodrukować na skorupkach jeszcze jedną dodatkową informację. Przecież to niedorzeczne – mówi Paweł Podstawka.
Ministerstwo Rolnictwa „bardziej papieskie od papieża”
Jak czytamy w wywiadzie, “rozporządzenie KE daje państwom członkowskim możliwość dopuszczenia do wyjątku od wprowadzonej zasady (…) i zezwolenia na znakowanie w pierwszym zakładzie pakowania, do którego jaja są dostarczane. Niestety, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie przewiduje ustanowienia takich przepisów.
– Problem polega na tym, że konsultacje są prowadzone przez resort rolnictwa z pozycji dominującej. Na zasadzie: wprowadźmy ten przepis, zobaczymy co się wydarzy i ewentualnie coś się zaradzi. Takie wyjątki są stosowane w pokrewnych branżach, np. w produkcji masy jajowej i przetwórstwa jaj. W innych krajach analogiczne wyłączenia funkcjonują z powodzeniem. U nas też mogłoby tak być, tylko musi być do tego wola, a tej brak – mówi cytowany przez wgospodarce.pl przewodniczący KFHDiPJ Paweł Podstawka.