Choć pewnie niewiele znajdzie się osób, które nie widziały tego pojazdu, to jednak gdy pierwszy raz się go zobaczy, na myśl przychodzą dwa pytania: w którą stronę to coś jeździ? i po co to komu? Tak, zdecydowanie Mercedes MB-Trac wzbudza kontrowersje, choć pomysł takiego ciągnika nie jest wcale taki zły.
W historii pojazdów i ciągników rolniczych pojawiały się takie konstrukcje, do których ich twórcy za greckich bogów nie chcieli się przyznawać. Jak już jednak musieli, to szybko potem ze wstydu rzucali ten zawód i zajmowali się inną robotą, w której szło im znacznie lepiej. Chociażby hodowlą świnek morskich albo białych myszek, a jeden zajął się nawet wyrębem drzew na Syberii – choć podejrzewam, że w tym przypadku chyba za karę.
Jednak z ciągnikiem Mercedes MB-Trak tak nie było. Może dlatego, że jego twórcy wcześniej nie zajmowali się ciągnikami rolniczymi i, jak się okazało, mieli do nich zupełnie inne podejście. Może też dlatego, że chcieli, jak to w Mercedesie niejednokrotnie bywało, pokazać, że można coś zrobić inaczej i lepiej. Aha, i najważniejsze, żeby to coś działało jak Mercedes, czyli było niezawodne i wygodne. Dla tych, którzy się na to stwierdzenie uśmiechają z przekąsem, dla wyjaśnienia dodam, że mówimy tu o przełomie lat 60. i 70.
Jak zrobić ciągnik? Weź hybrydę ciężarówki z BWP
To właśnie w 1968 r. ktoś ważny w siedzibie Merca w Stuttgarcie, powiedział: panowie inżynierowie, mamy już bardzo luksusowe limuzyny W108 i W111 oraz nawet kabriolety. W naszym portfolio brakuje nam jeszcze jednego – ciągnika rolniczego! Proszę go zbudować. – Kein problem, Herr Generaldirektor – odpowiedzieli konstruktorzy i zabrali się do roboty.
Czy wymyślono coś nowego? Oj, tego nie powiedziałem. Praktyczni, zachowawczy i oszczędni (wówczas) niemieccy inżynierowie postanowili nie wyłamywać otwartych drzwi, bo i po czorta, i nieco poszli na skróty. Wykorzystali to, co mieli pod ręką (nie, nie mówię o blachach do Merca Pontona), czyli coś, co było dość udaną krzyżówką ciężarówki budowlanej z bojowym wozem piechoty, a zwało się Universal-Motor-Gerät.
Taki Unimog, bo o nim tu mowa, był produkowanym już od ponad 20 lat tak zwanym nośnikiem narzędzi, do którego można było wrzucić czy załadować cokolwiek i przewieźć gdziekolwiek po każdym błocie czy kamieniach. Ten wspaniały pojazd miał to, czego było trzeba: solidną ramę, mocny silnik i napęd na cztery koła. Mógł przez to niemal wszędzie wjechać i co istotne, także wyjechać, targając za sobą drzewo w lesie czy nawet sporą armatę. I co w tej historii ważne, produkował go Mercedes-Benz.
Dalej było więc tylko prosto. Wzięto Unimoga, wywalono z niego wszystko, co nieistotne, wzmocniono ramę, dodano właściwy silnik i odpowiednią dla ciągnika skrzynię biegów z reduktorami. Wstawiono tylny TUZ, wielkie traktorowe koła o jednolitej wielkości oraz przeniesiono kabinę bardziej na środek. Z maskami czy kabiną nie było problemu, bo według ówczesnej mody były one proste i kanciaste, jakby powyginano je na kancie stołu. Bo i po co niepotrzebnie kombinować.
Jest gwiazda, jest orka, a nawet więcej
I tak w 1972 r. świat zobaczył Mercedesa, którym można orać, czyli pierwszego MB-Traca 65/70. Zachwytom nie było końca i niedługo później ruszyła masowa produkcja. Zamówień było tyle, że powstały trzy serie tych ciągników: lekka, średnia i ciężka. Montowano do nich całą paletę 4- i 6-cylindrowych silników Mercedesa o mocy od 65 koni na początku produkcji do 180 KM pod jej koniec w 1991 r.
W sumie wyprodukowano cztery serie (440, 441, 442 i 443) i dwadzieścia jeden różnych typów ciągnika MB-Trac. Powstało ponad 41 tysięcy tych wspaniałych ciągników z gwiazdą na masce. To była na tyle udana konstrukcja, że nie ograniczono się tylko do rolniczych wersji. Powstały też specjalistyczne wersje MB dla służb specjalnych, ratownictwa drogowego, kolejnictwa czy nawet dla wojska.
Do dziś ciągniki Mercedes MB-Trac serii 700/800 czy 1000/1100 pracują na polach i ani myślą o traktorowej emeryturze. Ich utylitarna budowa i pancerne rozwiązania techniczne znajdują miłośników nawet wśród młodszego pokolenia rolników.
Cena za gwiazdę na masce nie jest mała
Choć od zakończenia produkcji minęły już 33 lata, to ciągniki MB-Trac nie tracą na cenie. Ba! Są wręcz kosmicznie drogie, bo trwałość jest w cenie. Jednak nie tylko trwałość, bo traktory z gwiazdą na masce nabrały ogromnej wartości kolekcjonerskiej i traktowane są coraz częściej jako lokata kapitału. Zobaczcie sami, bo znalazłem kilka z nich na niemieckich portalach aukcyjnych:
– MB Trac 800 ‘76 r. – 111 000 zł netto
– MB-Trac 1300 ‘80 r. – 300 800 zł netto
– MB-trac 1000 ‘86 r. – 200 000 zł netto
– MB-Trac 1100 ‘90 r. – 416 000 zł netto
Jeśli ktoś z was ma może taki ciągnik i go użytkuje, to niech podzieli się swoimi uwagami. Nasza redakcja przyjmie z chęcią także zaproszenie na polowy test.