Zeszłotygodniowa konferencja premiera Mateusza Morawieckiego, na której informował m.in. o stworzeniu specjalnego systemu ubezpieczeń od klęsk żywiołowych i chorób zwierząt, odbyła się w jednym z gospodarstw na Mazurach. Uwagę z pewnością przykuwały nowoczesne maszyny na tle których przemawiał premier. Sęk w tym, że nie należały one do gospodarstwa.
Portal WP.pl dotarł do właściciela gospodarstwa w Brzydowie, Andrzeja Zakrzewskiego, który powiedział, że na kilka dni przed wizytą szefa rządu otrzymał telefon z ośrodka doradztwa rolniczego z pytaniem, czy przyjmie przedstawicieli rządu. Później w gospodarstwie pojawiła się m.in. przedstawicielka ministerstwa rolnictwa, która fotografowała posesję.
Jak przekazał Andrzej Zakrzewski, sprzęt stojący za Morawieckim nie należał w rzeczywistości do niego, a został przywieziony z dwóch firm.
– Gros osób myślało, że ten sprzęt był mój. To była jednak tylko wystawka. Przywieźli je dealerzy, żeby rolnicy, którzy przybyli na miejsce, zobaczyli je i może kupili – powiedział. Jak dodał, jego własne ciągniki i kombajny na czas wizyty członków rządu stały z boku i nie były pokazywane w telewizji.