Jaki ciągnik kupić za ciężko zarobione i odłożone pieniądze lub stosunkowo niewysoki kredyt? Gdzie szukać? Handlarz, bezpośrednio od właściciela, aukcje, a może poszukać samodzielnie za granicą? O tym właśnie będzie ten cykl, czyli kupujemy Ostatni porządny ciągnik. A rozpoczniemy od ciągników o mocach ok. 130 KM.
Jedni powiedzą, że tytuł to demagogia, bo przecież aktualne generacje ciągników są najwydajniejsze w historii, zużywają najmniej paliwa i oferują zarówno bogactwo konfiguracji, systemów wspomagających pracę, o komforcie nie wspominając. Drudzy zaś wiedzą swoje, a docierające chociażby zza oceanu wieści odnośnie zakusów niektórych producentów na zablokowanie możliwości naprawy ciągników czy diagnostyki w zewnętrznych serwisach nie wpływają korzystnie na myśl o zakupie nowego ciągnika, dlatego też te używane wciąż cieszą się niesłabnącą popularnością.

Cykl artykułów będzie różny tak jak różni są rolnicy i ich potrzeby, ale jednocześnie potrzebny, bowiem w niepewnych i trudnych czasach trzeba każdą złotówkę obejrzeć kilka razy nim na hurra pójdzie się ją wydać byleby sąsiadowi zbielało oko. Nie ma co ukrywać, że w dobie dokręcania śruby rolnictwu w UE, a raczej rolnikom indywidualnym, również proroczo-fatalistyczny? Bowiem kto wie, może dosłownie będzie to ostatni zakup nowego-używanego ciągnika? Oby nie, choć realia do wesołych nie należą.
Tym razem skupimy się na ciągnikach o mocy około 130-140 KM i zagadnieniu „aby praca poszła szybciej”. Scenariusz dość powszechny, zwłaszcza w średnich gospodarstwach, w których główną siłą pociągową jest dotychczas ciągnik o mocy nie większej jak 110-120 KM, wprawdzie nie najstarszy i całkiem dobrze skrojony pod posiadane grunty, jednak te 20-30 KM zrobiłoby znaczącą różnicę w postaci możliwości pociągnięcia konkretnego agregatu lub pługa 4+1. Powód? Prozaiczny; coraz mniej rąk do pracy, a i nie zawsze jest czas, by obrobić się mniejszym ciągnikiem. Z drugiej zaś strony inwestycja w ciągnik o mocy dużo większej, rzędu 160-180 KM zwyczajnie się nie kalkuluje, bo sam ciągnik to nie wszystko.

Przynajmniej te 130 KM, by robota poszła szybciej
A zatem jakie mamy założenia? Przede wszystkim finansowe; nie ma co się czarować, że głównym wyznacznikiem będzie cena i to ona będzie nas przywoływać do porządku, gdy podczas poszukiwań skusi nas “a może by dołożyć i…”. Takie myślenie zawsze się pojawia i zwykle prowadzi do nie do końca przemyślanego zakupu i przeinwestowania, a i stanowi wspaniałą pożywkę dla tak zwanych okazji. „Wprawdzie nie chciałem kupować takiego ciągnika, no ale pan z komisu powiedział, że to okazja”. Na pewno dla mechanika i sprzedawcy części.

Dlatego na nasz nieco mocniejszy ciągnik zakładamy budżet w okolicy 100-120 tys. zł oraz 20 tys. zł na tak zwany rozruch, aby w kupionym ciągniku doprowadzić pewne kwestie do porządku, począwszy od wymiany płynów i filtrów przez diagnostykę, po drobne naprawy i wymiany niedziałających elementów. Oczywiście podstawą będzie kupić ciągnik, który na liście swoich mankamentów nie ma takich drobnostek jak: kompletna skrzynia, przedni most czy silnik do remontu.
Kolejnym założeniem będzie liczebność cylindrów – sześć, w końcu jak przystało na porządny ciągnik, stadko koni musi mieć gdzie mieszkać i nie ma w tym wielkiej filozofii, że 130 koni wyciśnięte z kilku litrów pojemności sześciocylindrowego silnika daje lepsze rokowania niż wyżyłowana czwórka, zwłaszcza w ciągniku, który ma za sobą kilka tysięcy, oby tylko, motogodzin.

Ostatnim założeniem pożądanym, aczkolwiek z pozostawioną furtką do negocjacji, będzie obecność skrzyni powershift z trzema półbiegami i elektrohydraulicznym rewersem. W końcu mowa o ciągniku, którym ma się nam pracować dobrze, a kto raz zasmakował w przełączanych pod obciążeniem biegach, ten łatwo z tego nie zrezygnuje.
Punkt ostatni – rama. Zdecydowanie jej obecność będzie sporym atutem, choć jak nie trudno się domyślić, wpłynie ona również znacząco na cenę i przebieg ciągnika.
Massey Ferguson 6280

Duża szóstka to pomimo upływu lat wciąż bardzo pożądany ciągnik, a model 6280 to złoty środek serii 6200. Pomimo ponad 20 lat na karku, ciągniki te oferują bardzo przyjemny komfort pracy i całkiem nowoczesne rozwiązania. Produkowany w Beauvais we Francji ciągnik ze skrzynią DynaShuttle może pochwalić się aż czterema przełożeniami pod obciążeniem, czterema zakresami i dwustopniowym reduktorem, wszystko na mokrym sprzęgle i z opcjonalnym wielofunkcyjnym dżojstikiem. Prędkości WOM 540 i 1000.
Silnik to oczywiście Perkins o pojemności 6 litrów i z 6 cylindrami – ideał, dodatkowo wielu ucieszy fakt, że wciąż jest jeszcze zasilany pompą. Zbiornik paliwa mieści około 225 l, zaś hydraulika 62 l, a skoro o niej mowa, pompa cechuje się wydatkiem na poziomie 56 l/min, a tylny podnośnik kat II bez trudu podniesie około 4 tony ładunku, przy czym ciągnik zależnie od konfiguracji waży od 4,8 do 5,2 tony.
Jak to zwykle bywa w przypadku starych Massey’ów, przy zakupie trzeba przyłożyć się do sprawdzenia, czy ciągnik nie ma nadmiernych luzów na podnośniku oraz czy instalacja elektryczna, a więc także wszelkie funkcje działają po zasterowaniu. Ciągnik ma już komputer, więc podczas przepinania napędów czy jazdy na różnych zakresach nie powinien wyświetlać żadnych błędów. Warto jest dobrze rozgrzać olej i upewnić się, że po osiągnięciu temperatury roboczej maszyna nie zaczyna szarpać oraz czy podczas hamowania dopina się przedni napęd (powinien ponownie rozłączyć się automatycznie po osiągnięciu kilkunastu km/h).
Ceny modelu 6280 zaczynają się od 70-75 tys. zł netto, jednak maszyny w tej kwocie to prosta droga do wydatków; trzeba pamiętać, że ciągnik będzie dawno pełnoletni. Lepiej jest poszukać maszyny bliżej założonej kwoty 80-100 tys. z realnym przebiegiem, w miarę możliwości w ciągłej eksploatacji.
Case MX130

Seria Maxxum i znów środek oferty, czyli model MX135 napędzany sześciocylindrowym silnikiem Cummins 5,9 l o mocy około 135 KM wyprodukowany w Wisconsin w USA, bezpośredni konkurent JD 6280 w latach 1997-2002, a więc również znów dwudziestoparolatek. Na plus należy zaliczyć układ wtryskowy Bosch z pompą rzędową oraz pięciootworkowymi wtryskiwaczami, co nie sprawi dużego kłopotu w przypadku ewentualnej potrzeby regeneracji. Silnik ma również oddzielne pokrywy zaworów – 2 na cylinder i mieści około 15 L oleju, ogółem jest to konstrukcja uważana za solidną i niesprawiającą problemów.
Dodatkowym atutem jest jej występowanie w amerykańskich ciężarówkach, a co za tym idzie, ogrom wiedzy użytkowników przelany na tamtejsze fora internetowe czy filmiki z napraw i diagnostyki. Jeżeli chodzi o skrzynię biegów, to może ona mieć 16 lub 32 przełożenia: cztery biegi pod obciążeniem na czterech zakresach (do tyłu ostatni najwyższy jest zablokowany) z opcjonalnym reduktorem (wariant 32×24). Typowy powershift tamtych czasów z dwiema prędkościami WOM 540/1000.
Atutem względem MF6280 będzie pompa o znacznie większym wydatku – 94,6 l/min (109,4 l/min całkowity wydatek), oraz większy zbiornik paliwa 270 l. W układzie hydraulicznym (skrzyni) potrzeba około 65 l oleju, a więc podobnie co w Massey’u. Podnośnik powinien poradzić sobie z podobnym ciężarem – 4,4 tony przy nieznacznie większej masie 5,1-5,3 tony. Jeżeli chodzi o sprawdzanie podczas kupowania, to warto wiedzieć, że w przypadku skrzyni w MX135 (jak i całej serii) lekkie poszarpywanie jest swojego rodzaju cechą, nie wadą. Oczywiście biegi nie mogą się ślizgać, zaś ciągnik bez trudu powinien na 3 biegu przyduszać silnik podczas próby ruszenia z wciśniętym hamulcem. Słabym punktem może okazać się wspomaganie, dlatego dobrze jest sprawdzić, czy zarówno tuż po odpaleniu, jak i pod koniec testów, na ciepłym oleju, kierownica obraca się z takim samym, niewielkim oporem.
Seria Maxxum bardzo dobrze trzyma cenę, dlatego na zakup w miarę zadbanego modelu MX135 należy przygotować najmniej 100 tys. zł i przygotować się, że dobry egzemplarz całkowicie wyczerpie budżet na zakup, będąc w przeciętnej wersji wyposażenia lub z oponami na maksymalnie dwa sezony. Niestety te ciągniki są bardzo pożądane i chyba wszyscy zwietrzyli okazję do zaoferowania „legendy” w równie legendarnej cenie.
Renault Ares 640

Z ciągnikami marki Renault jest trochę tak z samochodami czy ciężarówkami, gdyby pominąć pewne eksperymenty producenta, które faktycznie nie do końca wypaliły, to reszta oferty, w każdej z branż, to chyba najlepiej wycenione propozycje na rynku oferujące bardzo dobre walory użytkowe, komfort i ogólną trwałość za znacznie mniej, niż krzyczy konkurencja.
Mimo to nie brakuje osób, którym charakterystyczny kształt znaczka na masce, mówiąc kolokwialnie, nie robi. Dlatego w przypadku Aresa 640 zaczniemy od wad i rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Po pierwsze skrzynia – tu postępowanie dokładnie takie samo jak w przypadku MF, bowiem Renault i MF łączyła współpraca, stąd Gima 16×16 lub 32×32 w Aresie to ta sama skrzynia co typ „Dyna” w ciągnikach MF. Nie żeby to była wada, ale jest to warte wspomnienia w kontekście rzeczy do sprawdzenia. Słabym punktem są za to amortyzatory kabiny w wersjach Ares RZ, gdzie R – oznacza kabinę panoramiczną, zaś Z amortyzację i właśnie na kondycję amortyzatorów i ewentualne wycieki należy zwrócić uwagę.
Ares to również powiew elektroniki – sterowanie podnośnikiem z komputera TCE, odczyt błędów na wyświetlaczu na desce czy EHR podnośnika. Analogicznie po 20 latach dzielnej pracy warto jest przepatrzeć instalację tam, gdzie jest to możliwe, obowiązkowo zaś sprawdzić czy wszystkie funkcje działają, w tym podobnie jak w MF-ie dopinanie napędu podczas hamowania czy przerzucanie biegów. Technicznie należy dodać, że w serii 640 nastąpiła zmiana warty z silników MWM na John Deere i model 640 napędza bardzo uczciwe amerykańskie sześciocylindrowe 6,8 l, co w połączeniu z masą wynoszącą około 6,4 tony daje bardzo przyjemny w pracach polowych ciągnik. Dodatkowym atutem niech będzie mocny podnośnik – 8,4 tony ze wspomaganiem oraz przyzwoity wydatek pompy na poziomie 60 l/min.
Ciągnik ma swoje wady, z pewnością popękane i wyblakłe plastiki z pierwszych lat produkcji nie są elementem kuszącym, choć dla niektórych to dobry powód do rozpoczęcia negocjacji. Niemniej największą wadą Aresów 640 jest fakt, iż w ostatnim czasie zostały niemalże wymiecione z krajowego rynku i nawet te mocno wyeksploatowane i słabe egzemplarze znalazły swoich amatorów. Nie ma co się dziwić; pogłowie ciągników Renault kurczy się, zaś w następstwie przejęcia znacznie wzrosły ceny i pierwsze Claasy z tamtego okresu znacznie wykraczają poza budżet.
Na pocieszenie można dodać, że za granicą (Holandia, Belgia, Francja) wciąż jest w czym wybierać i w kwocie nawet poniżej 100 tys. można próbować znaleźć egzemplarz bez amortyzacji kabiny ze skrzynią 16×16 lub w pełni wykorzystując budżet na pełnym wypasie, czego raczej nie uświadczymy u konkurencji.
New Holland TM135

Dziś nie byłoby dużego sensu zestawiać „niebieskiego”, jeżeli wcześniej mówiło się o „czerwonym” lub „białym”. Jednak na początku XXI wieku New Holland TM135 był ciągnikiem zupełnie różnym od Case MX135, choć nazwy mogły sugerować coś innego. Pierwszą różnicą jest silnik. Choć może wydawać się to niepodobne, New Holland jest absolutnym liderem jeżeli chodzi o stopień wysilenia, w dobrym tego słowa znaczeniu, bowiem swoje 135 KM produkuje z 7,5 litra pojemności potężnego motoru FPT. Solidny motor może być sprzęgnięty z jedną z dwóch skrzyń – tak, już wtedy „niebiescy” mieli całkiem spory wybór: Range Command lub Dual Command. Pierwsza ze skrzyń to wprawdzie prosty powershift, ale o 6 biegach pod obciążeniem na trzech zakresach z powershuttle i sterowaniem przyciskami. Niestety do tyłu mamy jedynie 6 przełożeń, co ogółem daje 18×6.
Natomiast Dual Command oferuje 4 biegi na trzech zakresach z dwoma półbiegami, łącznie 24×12. Również jeżeli chodzi o WOM, to oprócz standardowych prędkości 540/1000 można spotkać wersje 540/540E/1000. Podobnie jak w ciągniku Case, również NH może pochwalić się bardzo dobrą pompą o wydatku 100 l/min, z dodatkową pompą do skrętu oraz znacznie większą ilością oleju w układzie, bo aż 90 l. Mały za to jest zbiornik paliwa mieszący 220 l. Przy masie własnej od 4,7-6 ton, ciągnik może podnieść około 5,3 tony na tylnym i 3,2 tony na przednim podnośniku, jeżeli ktoś wybrał go z listy wyposażenia opcjonalnego. Czasem można spotkać także ciągnik NH Fiatagri M135 malowany na czerwono; była to bliźniacza maszyna produkowana do około 1999 roku ze skrzyniami DC 23×12, RC 17×6 i RC 18×6 a więc przed oficjalnym wprowadzeniem TM135 w niebieskich barwach.
Jako że w ciągniku jest trochę elektroniki oraz pompa jest typu wielotłoczkowego, to naturalnie są to punkty obowiązkowe do sprawdzenia. Ponadto skrzynia Range Command powinna odznaczać się płynnością i brakiem szarpania, czasem szarpanie wynika z braku wykonania kalibracji po wymianie oleju, nie dajmy się jednak zwieść, taka procedura jest stosunkowo prosta i jeżeli sprzedający upiera się, że to tylko to, to może być jak w przypadku klimatyzacji – sprawna, ale do nabicia. My nie dajmy się nabić w butelkę. Dobra wiadomość to ceny, TM135 czy M135 nie są przesadnie drogie, można trafić na niezłe egzemplarze nawet tańsze niż Renault. Pewnego rodzaju wadą może okazać się silnik; duża pojemność może sprawić, że podczas lekkich prac traktor będzie zużywał podobne, niewiele mniejsze ilości paliwa co w uprawie.
McCormick MTX125

Tego ciągnika nie mogło zabraknąć w zestawieniu, a to za sprawą jednego słowa – rama! Tak MTX125 jest na pełnoprawnej ramie i choć kabina nie kładzie się aż tak fajnie jak u „zielonych”, to dla wielu jest to kwestia kluczowa, by ciągnik ją miał i by owa rama była w pełni tego słowa znaczenia opoką dla wszelkich mechanizmów, a nie jedynie półśrodkiem dokręconym do skrzyni. Podobnie jak w MF-ie do napędu użyto silnika 6.0 firmy Perkins, nic dziwnego, w końcu produkowano je w Doncaster w Anglii. Jeżeli chodzi o skrzynie biegów, to w tym modelu były dwie, a w zasadzie jedna z możliwością rozbudowy o biegi pełzające. Podstawowo 16×12 z czterema biegami pod obciążeniem na czterech zakresach, opcjonalnie 32×24 z elektrohydraulicznym mokrym sprzęgłem.
Co ciekawe, to właśnie na tej, lub generację starszej skrzyni, swoją przygodę z napędami typu powershift rozpoczęli Chińczycy po zakupie praw do skrzyni, gdy firma McCormick miała gorszy okres. Jak ocenić MTX125 względem konkurencji, chociażby MX130, z którym bardzo często jest zestawiany? No cóż, McCormick jest zdecydowanie bardziej siermiężny, miejscami wręcz brutalnie, ale właśnie ta prostota i toporność konstrukcji – bowiem mechanizmy działają normalnie – jest dla wielu atutem w porównaniu do widocznego nagromadzenia elektroniki w Case czy New Hollandzie. Dla każdego wedle potrzeb, MTX125 zapewni 4,6 tony udźwigu na podnośniku przy masie własnej ok 6,3 tony i 110 l/min wydatku pompy.
Do sprawdzenia warto przygotować bańkę z paliwem, bowiem ciągnik należy dobrze zagrzać i upewnić się, że po rozgrzaniu „nie traci mocy”; pompa Delphi lubi czasem płatać figle, oraz czy skrzynia pracuje tak samo jak na zimnym oleju. Cenowo sytuacja jest podobna do ciągników Case, z tym, że podaż McCormicków w kraju jest zauważalnie mniejsza.
John Deere 6810

Marzenie wielu rolników, zielony ciągnik z jeleniem na masce. Oby tylko sememu nie zostać jeleniem podczas zakupu. Niestety, to co popularne lub pożądane, a już jak jest popularne i pożądane, przyciąga krętaczy i naciągaczy. Zakupu nie ułatwia również fakt, iż John Deere to ciągniki, które dobrze trzymają wartość. Nie dziwi więc, że w przyjętym budżecie 6810 będzie praktycznie jedną z najstarszych propozycji, bo przeważnie jeszcze z XX wieku. Nieco taniej można znaleźć model 6900, jednak to również mniej wyposażony i jeszcze starszy model – lata produkcji 1994-1997. Wracając do 6810, traktor napędza silnik 6.8 generujący solidne 583 Nm przy 1400 obr/min, a przynajmniej tak jest, jak silnik jest sprawny. Przekładnie do wyboru są aż trzy: AutoPowr – CVT, której z racji na wyeksploatowanie w ponad 20 letnich ciągnikach nie polecamy, PowrShift 18×7 oraz PowrQuad 20×20 – 4 biegi na 5 zakresach. Na biegu E4 traktor może rozpędzić się do zawrotnych 50 km/h (w roku 1999 to musiało robić wrażenie).
Ogólnie rzecz biorąc jest to ciągnik należący do serii, dzięki którym marka John Deere jest postrzegana jako coś lepszego od konkurencji; brak wyraźnych słabych punktów, solidne skrzynie i silniki. Co zatem zawodzi? Jak w przypadku każdej „pancernej” konstrukcji zawodzi podejście użytkownika, który na mocy nadanej mu przez producenta premium przestaje zwracać uwagę na właściwy serwis i dbanie o maszynę. Właśnie dlatego na rynku jest mnóstwo całkowicie wyeksploatowanych i źle prowadzonych JD. Najtrudniejsze w zakupie używanego JD6810 znalezienie egzemplarza, który zwyczajnie nie będzie trupem.
Fendt Favorit 512C

Napędzany 6,2-l silnikiem MWM Fendt Favorit 512 C jest po maszynach marki John Deere drugim najbardziej pożądanym ciągnikiem przez polskich rolników, a na pewno był ćwierć wieku temu, choć i obecnie nie brakuje mu zwolenników. Podobnie jak 6810, nie ma widocznych wad. Nie jest ich pozbawiony, ale głównym problemem jest to samo co w przypadku John Deere’a, czyli duża podaż wyeksploatowanych ciągników i niewielka ilość maszyn wartych uwagi.
Na korzyść Fendt’a przemawia niższe spalanie i absolutnie fenomenalna skrzynia z 4 biegami przełączanymi pod obciążeniem na sześciu zakresach i biegami pełzającymi, łącznie 44×44 w maksymalnej konfiguracji z możliwością osiągnięcia 50 km/h na biegu 6-IV. Przebić to potrafił jedynie JCB Fastrac. Do tego 6,8 t udźwigu podnośnika przy masie własnej 5,4 tony, pięć prędkości WOM-u: 540/540E/1000/1400 i 101 l/min wydatku hydrauliki. To były czasy, w których Fendt zaczął pięcie się na szczyt producentów ciągników pod względem możliwości, wszystko miało być „naj”.
Niestety „naj” były również ceny i są po dziś dzień, więc zarówno zakup 512C wydrenuje budżet do ostatniej złotówki jak i ewentualne naprawy nie będą miały dla naszego portfela litości. Niemniej cała seria Favorit jest godna uwagi, jeżeli jesteśmy w stanie potwierdzić dobry stan techniczny.
Valmet/Valtra 8350

Ostatni Valmet produkowany przed transformacją w Valtrę pod skrzydłami koncernu AGCO, model e serii 8050 HiTech opuszczały fabrykę w Suolahti w latach 1998-2002. Ciągnik napędza własna konstrukcja Sisu – 620 DSRE, co nieco komplikuje serwis z uwagi na znacznie lepszą podaż części do Perkinsów, Deutz’ów czy silników John Deere. Na szczęście motory Sisu cechuje bardzo dobra trwałość i ogólna wysoka jakość wykonania, więc choć może wydawać się to opcja egzotyczna, to jednak nie należy się jej bać, zwłaszcza, że pod względem zużycia paliwa to jedne z najbardziej oszczędnych silników. Model 8350 dostał skrzynię 4x3x3 – cztery biegi, trzy zakresy, trzy biegi pod obciążeniem z powershuttle. Wpisuje się więc idealnie w nasze wymagania. Do tego ciągnik dysponuje podnośnikiem o udźwigu prawie 7 ton przy masie 5,2 tony i dwiema prędkościami WOM; standardowo 540/1000, ale istniały wersje 540/540E. Wydatek pompy to solidne 73 l/min.
Trzeba uważać na egzemplarze, które pracowały w lasach oraz na takie, którym po długiej karierze w transporcie odjęto kilkanaście tysięcy mth, co w tych ciągnikach może ujść płazem z uwagi na trwały silnik. Jednak zużycie skrzyni może wyjść szybko, gdy ciągnik ruszy do pracy w polu. Jednak największym problemem może być znalezienie Valmeta w kraju; są to niestety dość sporadyczne przypadki, również cena 8350 może łatwo przebić zakładany budżet, jeżeli traktor będzie w realnie dobrym stanie.
Deutz-Fahr Agrotron 135

Deutz dość często umyka podczas takich zestawień, choć jest jednym z popularniejszych ciągników u handlarzy czy prywatnych sprzedających. Produkowany w latach 1997-2000 Agrotron ma swoje lata, ma oczywiście też swoje wady, ale i zalety. Do tych drugich można zaliczyć silnik 7,1 l BF6L103E, choć spalanie może być wyższe niż w przypadku motorów o pojemności bliżej 6 litrów. Agrotron swojego czasu zapewniał najlepszą w klasie widoczność, a to za sprawą ostro ściętej maski. Niestety wepchnięcie silnika niżej i głębiej utrudnia serwisowanie.
A skoro o serwisie mowa, na co zwrócić uwagę? Przede wszystkim elektronika i elektryka, nawet gdy ciągniki były stosunkowo młode, zawieść mogły połączenia na stykach w kostkach czy gniazdach, po latach problemy mogą się nasilać imitując poważniejsze usterki. Te jeżeli się zdarzają faktycznie, dotyczą główne osprzętu elektrycznego: cewek, elektrozaworów, sterownika EHR, sterownika miękkiej osi, cewki gaszenia czy czujników. Skrzynia sama w sobie na ogół nie sprawia problemów nadprogramowych, nadprogramowa jest za to liczba biegów: 40 w wariancie z dodatkowymi biegami pełzającymi lub 24 w standardzie: sześć biegów i cztery biegi pod obciążeniem, niestety na najwyższym przełożeniu pojedziemy maksymalnie 40 km/h. Imponować za to może udźwig podnośnika – 9,2 tony, Deutz zawsze był w tej materii mistrzem. Przedni podnośnik, jeżeli został wybrany, podniesie około 3 tony, zaś masa ciągnika to 5,4 tony. W kwestii WOM-u czy wydatku pompy jest zachowana średnia stawki: dwie prędkości 540 i 1000 oraz 82 l/min.
Cenowo jest nieźle, znajdziemy Agrotrony 135 bardzo tanie, nawet za 60 tys. zł – te trudno nam polecić, ale już bliżej 100 tys. zł jest w czym wybierać, wszystko zależy od ilości godzin i wyposażenia dodatkowego. Na pewno plusem jest większa niż u konkurencji podaż na rynku tak i krajowym jak zagranicznym.
JCB Fastrac 2115
To raczej ciągnik – ciekawostka, bowiem w czasie swojej produkcji 1998-2004 nie był zbyt częstym gościem na polskich polach. Czasem zdarzyło spotkać się go w transporcie lub dużych gospodarstwach, gdzie również wykonywał zadania związane z przemieszczaniem ładunków.
Traktor o tyle ciekawy, że choć korzystał z dobrze znanych rozwiązań – silnik Perkins 6.0 l, podnośnik 5,2 tony, to dzięki skrzyni o 54 przełożeniach do przodu i 18 do tyłu, mógł się rozpędzać do niebotycznych prędkości, co oczywiście wiązało się również ze specjalną konstrukcją zawieszenia, układu skrętu czy ogółem podwozia ciągnika. Właśnie to po latach jest największą bolączką tych maszyn. Choć pracowały głównie w transporcie, to są zwyczajnie zużyte, a długi okres postoju na placu u handlarza wcale im nie pomaga.
Ceny potrafią być kuszące, nawet 60-70 tys. zł, jednak to zakamuflowane miny, czyhające na kogoś, kto myśląc, że nieszablonowe myślenie pozwoli mu zaoszczędzić, będzie miał unikalną okazję do zapoznania się z bardzo kosztowną brytyjską myślą techniczną.
Podsumowanie
A zatem który ciągnik wybrać? Na co postawić, czego unikać? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam, we własnym zakresie. Początek XXI wieku to były czasy, w których producenci mieli jeszcze dość odmienne podejście do konstruowania ciągników jak i budowania oferty, nawet jeżeli w swoimi portfolio mieli już kilka marek. To z jednej strony zaleta, bowiem można przebierać w naprawdę różnorodnych ciągnika, z drugiej zaś wada, bo gdy do wyboru jest tyle niuansów, czasem trudno zachować swoje priorytety.
Dziwne to zestawienie, żadnych informacji o dostępności i cenie części (a to bardzo ważne w używanych ciągnikach – a te w zielonych ciagnikach bolą niemiłosiernie) za to wadą ciągnika jest znaczek na masce czy amortyzacja kabiny niedostępna u żadnego z konkurentów (mowa o renault) a co więcej, dostępne były jeszcze z miękka przednia osią, no i bardzo dobra skrzynia jest wadą bo w MFie występuje. Ciężki prosty ciągnik wyprzedzający komfortem inne marki o kilka lat. No ale z wadą na masce…