W fatalnej sytuacji w naszym kraju znajdują się obecnie producenci bydła mięsnego. I tutaj największym problemem hodowców nie jest cena zakupu żywca wołowego, ale brak odbiorców. Pandemia koronawirusa spowodowała, że Włosi, którzy są największymi importerami bydła z Polski zrezygnowali z dostaw.
– Zostałem z przysłowiową ręka w nocniku. Mam nadal w oborze bydło, którego nie mam czym karmić. Wcześniej zaplanowałem zakup paszy zgodnie z harmonogramem sprzedaży opasów. Dziś nie mam ani pieniędzy ani pożywienia dla byków. Nie wiem co będzie dalej – mówi Pan Zdzisław, zajmujący się już od kilku lat hodowlą opasów w okolicach Gostynina w województwie mazowieckim.
Jak podkreślają analitycy z Departamentu Analiz Sektorowych Banku PKO BP zaburzenia w dostawach do Włoch, w tym spadek sprzedaży w gastronomii wynikający z ograniczeń wprowadzonych w walce z koronawirusem spowodowały zauważalne spadki cen na rynku bydła. W Polsce cena zakupu żywca wołowego jest o 7% niższa niż przed rokiem.
– Dalsze kształtowanie się cen uzależnione będzie od tempa odbudowy sprzedaży na rynek włoski, co z uwagi na sytuacje w tym kraju, prawdopodobnie będzie utrudnione w ciągu najbliższych miesięcy – prognozuje Mariusz Dziewulski, analityk Banku PKO BP.
Włochy są obecnie największym odbiorcą mięsa wołowego z Polski (23 % eksportu w 2019 roku) i bydła rzeźnego. Na razie nikt nie ma pomysłu co zrobić z opasami. Pewnie jak zwykle, ktoś na krzywdzie rolnika zarobi.
Autor: Samuel Skrzysz