O tym, że rynek trzody chlewnej w Polsce jest niestabilny wiemy już od lat. Hodowcy pogodzili się już z faktem, że występują na nim i górki i dołki, ale zawsze jakoś dawało się to przeżyć. Tym razem dół w jaki wpadła polska wieprzowina może się okazać zbyt głęboki, aby nasi producenci mogli się z niego wydostać.
Z jednej strony mamy szalejący już od kilku lat na terenie Polski afrykański pomór świń oraz stale rosnące koszty produkcji, a z drugiej drastyczny spadek cen żywca jakiego w naszym kraju nie odnotowano od wielu lat; obecny kryzys porównuje się do tego z 1999 roku, a przypomnijmy sobie, do jakich zmian chociażby politycznych ówczesny kryzys doprowadził… Do tego, jak by było jeszcze wszystkiego mało, doszedł koronawirus, który też znacznie ograniczył nasze możliwości eksportowe.
Czytaj także: Setki ciągników w sobotę w Warszawie? Kołodziejczak o Pudzie: “uczniak”
Dziś rolnicy za dostarczony żywiec wieprzowy mogą otrzymać od 3 do 4,20 zł/kg, czyli znacznie poniżej granicy opłacalności. Często też w ogóle nie dochodzi do transakcji, ponieważ rzeźnie i ubojnie zapełnione są tucznikami lub półtuszami pochodzącymi zza zachodniej granicy.
To młyn na wodę dla działaczy AgroUnii, którzy w towarzystwie kamer w sposób spektakularny zatrzymują wjeżdżające na teren naszego kraju samochody zapełnione tucznikami.
Jednak akcje te ,,budują’’ tylko nieco już przykurzony image lidera AgroUnii, który na rolniczych problemach chce zbudować swoją polityczną karierę, a nie zawsze rozwiązuje rolnicze problemy.
Czytaj także: Rolnicy z Agrounii zablokowali ciężarówki wwożące tuczniki zza zachodniej granicy
Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej wobec której też mamy swoje zobowiązania, a jednym z nich jest wolny handel miedzy krajami członkowskim. My dziś zablokujemy wjazd niemieckich produktów nasz rynek, jutro oni zrobią to samo z naszymi (przy czym należy kontrolować, czy produkty te spełniają wymagane warunki; a z tym bywa różnie). Nie zapominajmy też o nawykach konsumentów. Niemieckie mięso trafia do Polski, bo klienci je (stety lub nie) kupują, więc może należy też zadbać o rzetelny system oznaczania pochodzenia produktu…
Rozwiązania problemu złej koniunktury na rynku trzody chlewnej nie znajdziemy na ulicy tylko w twardych negacjach z przedstawicielami naszego rządu odpowiedzialnymi za ten dział gospodarki.
Tylko nie wolno nam zapomnieć, że kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Dlatego konieczne są merytoryczne rozmowy z resortem rolnictwa, a nie happeningi. Z jednej strony jak i z drugiej powinni brać w nich udział fachowcy, a nie ludowi trybuni. Najważniejsza jest przecież merytoryczna dyskusja zakończona wypracowaniem dobrej recepty na rozwiązanie “świńskich” problemów.