Jak powszechnie wiadomo, moc pojazdu mechanicznego rozpoznaje się po średnicy tłumika, czyli tzw. “rynnie”. Im ona jest większa, tym, rzecz jasna, większa moc silnika. Całkiem przypadkiem okazuje się, że w ciągnikach też tak jest, ale gdy poszukujemy dodatkowej mocy w ciągniku, własnoręczna przeróbka tłumika może się okazać kiepskim pomysłem.
Wiele lat temu, jeszcze przed epoką dostępnego Internetu, pewien mój znajomy rolnik postanowił zwiększyć moc swojego Ursusa C-385. Sprawa oczywiście ciekawa, bo w silniku Z 8001, jaki posiadał ten ciągnik, drzemie pokład do dobrego tuningu, co wykorzystali już inżynierowie Ursusa i Zetora. Jednak w tym konkretnym przypadku sprawy nie miały pójść utartymi śladami inżynieryjnego geniuszu i wypróbowanych koncepcji fabrycznych rozwiązań. Wręcz przeciwnie. Tu geniusz miał się dopiero narodzić.
Inżynieria budowy silników spalinowych oraz związana z nią inżynieria materiałowa takich konstrukcji były rozwijane przez ponad 130 ostatnich lat. Wkład w jej rozwój wnieśli najwybitniejsi konstruktorzy, wspomagając się latami rozwoju fizyki i bardzo skomplikowanymi wzorami matematycznymi. Te wieloletnie działania trudno zmienić w gospodarskiej stodole za pomocą młotka i spawarki, ale w tym przypadku nieomal się to mojemu znajomemu rolnikowi udało. Jednak nie ubiegajmy faktów.

Fabryka się myli – tak twierdzi rolnik
Działania nad planowanym podniesieniem mocy w niemłodej już “osiemdziesiątce” nie były podyktowane jej planowaną cięższą pracą na kolejnych hektarach, a raczej zasłyszaną przez rolnika informacją, że tak można i działa dobrze. I oczywiście, że jest tanio, bo to też był dla niego niesłychanie ważny aspekt całej inwestycji. Co więc zrobił? Jak się już zapewne domyślacie, postanowił podnieść moc (przynajmniej według własnego mniemania), wymieniając tłumik na… inny.
Wywnioskował on, że za cały niedostatek mocy w jego starszym ciągniku nie odpowiada bynajmniej zużyty już poważnie silnik, ale właśnie tłumik. Twierdził, że tłumik – jak sama nazwa wskazuje – tłumi moc w jego traktorze. Da się ją zwiększyć, gdy usunie się tłumik lub wstawi taki, jaki pasuje jemu – właścicielowi i żadni fabryczni inżynierowie nie mają nic do tego.
Po wykręceniu bocznego tłumika udał się do sklepu i kupił 1,5 metra kwasoodpornej rury o średnicy 60 mm. Rury, bo to ona miała w całości zastąpić tłumik i jego właściwości. Sprawa wyglądała prosto i co tu się mogło nie udać?
Prace przebiegały nadzwyczaj prosto. Rurę ucięto pod kątem 45 stopni i odwrotnie zespawano na kant pod kątem prostym. Doheftano także flanszę mocującą do kolektora i tak powstał własnoręcznie zbudowany tłumik, który jednak nie był już tłumikiem. Owszem, trzeba przyznać, że rzecz ta wyglądała zaiste imponująco. Wielka, prawie półtorametrowa błyszcząca rura ze stali kwasoodpornej zwracała uwagę już z daleka.

Srebrna lufa kontra sąsiedzi i dobrostan zwierząt
Zanim jednak można było ujrzeć to dosłownie błyskotliwe dzieło zamontowane w ciągniku, można było – jak się domyślacie – je usłyszeć. I to z daleka, bo huk i ryk wydobywający się z tej “błyskotki” był potworny. Oczywiście nie przeszkadzało to właścicielowi w tym, żeby wszędzie się pochwalić taką własną inwencją, choć po kilku dniach jego sąsiedzi byli już mniej zadowoleni. Powszechnie narzekano na to, że kury się mniej niosą, mleczność krów spadła, a psy kuliły ogony i nie chciały wychodzić ze swoich bud.
Hałas i coraz bardziej napięte relacje z sąsiadami to jednak nie wszystko, co czekało innowacyjnego rolnika i jego stuningowany akustycznie ciągnik. Zanim jednak zareagowała rada sołecka i ewentualnie służby mundurowe, pewnego dnia we wsi nastała błoga cisza. “Srebrna lufa”, bo takiego przydomku nabawił się ten ciągnik, pewnego poranka zamilkł na dobre. Po wsi natychmiast rozniosła się plotka, że to sąsiedzka dywersja i ktoś się zlitował, zakradając się nocą i unieruchomił na dobre hałaśliwą osiemdziesiątkę.
Prawda okazała się jednak zupełnie inna, bo ciągnik naszego rolnika mimo błyszczącego tłumika i, jak twierdził sam sprawca tej przeróbki, dużo większej mocy, uległ nagłej awarii. I jak się domyślacie, nie był to przypadek. Nie była to także cicha interwencja sąsiadów, bo ciągnik zepsuł sam właściciel. Czym? Oczywiście swoim nowym “tłumikiem”.
Jak do tego doszło, opowiemy Wam w następnej części. Chyba, że już domyślacie się, co spartolił domorosły konstruktor.
Cz.2: Jest rynna, jest moc, ale nie na długo – czyli jak zepsuć silnik tłumikiem. Cz.2
fajna bajeczka, idealna na dobranoc dla małego oporowca 👍
Niestety silnik potrzebuje tłumika aby powstały pewne opory. Te opory pomagają szybciej opróżnić cylindry z spalin. W dużym skrócie dzięki oporowi spaliny które opuściły przed chwilą otwarty cylinder “zabierają” ze sobą spaliny z dopiero co otwartego cylindra. Powstaje zjawisko falowe które powoduje lepsze opróżnianie cylindrów ze spalin. Zdarzają się przypadki gdzie przelotowa rura idealnie dobrana długością może spowodować lepsze osiągi ale to bardziej dotyczy silników z zapłonem iskrowym. Okupione jest to też znacznie wyższym spalaniem, od około 30% do nawet 50% przy wzroście mocy od 2% do 15%.
Podsumowując przelotowy Tłumik w wolnossaku niewiele zmieni a zepsuć może sporo.
Brak tlumnika, to brak oporów. Ale mocy to jak 2konie doszły to wszystko.
Mówię wam że tylko rura sie liczy. Zadnych tłumików w moim ciagniku i mocy więcej.