Ciągniki z przedziału mocy 80-100 KM to jedne z najczęściej wybieranych maszyn do współpracy z ładowaczami czołowymi. Czemu tak się dzieje? Z dosyć prostej przyczyny – są to maszyny bardzo zwrotne, które bardzo dobrze sprawdzają się w naszych gospodarstwach, a dodatkowo pozwalają na montaż ładowaczy czołowych o bardzo dobrych parametrach udźwigu i wysokości podnoszenia. W artkule przyjrzymy się zatem na co zwrócić uwagę wybierając ładowacz.
Wybierając ładowacz za kluczowy parametr uznawany jest udźwig. Bezpośredni wpływ na to, jaki udźwig ładowacza czołowego będzie odpowiedni dla danego traktora, ma moc ciągnika i wydajność hydrauliki. Zasadą jest, że im silniejszy ciągnik, tym ładowacz jest w stanie podnieść cięższy ładunek. Trzeba jednak pamiętać, że możliwości udźwigu ładowacza to jedno, a dopuszczalny nacisk na przednią oś traktora to drugie. Te dwa parametry muszą być ściśle dopasowane do siebie, tak aby zapewnić bezpieczną pracę i długą żywotność obciążonych układów takich jak osie, sworznie czy koła. Z tego też względu suma masy ładowacza czołowego i wartości maksymalnego obciążenia nie powinna przekraczać dopuszczalnego nacisku na przednią oś ciągnika. Najczęściej jednak ładowacze czołowe do ciągników segmentu mocy 80-100 KM oferują udźwig na poziomie pomiędzy 1200 a 1800 kg co jest wystarczającą wartością wymaganą dla sprawnej pracy, pod warunkiem że ciągnik którym dysponujemy będzie dysponował odpowiednią masą własną, ponieważ przy obecnych masach jakie mają tej mocy ciągniki nie obejdzie się raczej bez dociążenia ciągnika, tak by móc wykorzystać potencjał ładowacza.
Nie mniej istotnym kryterium doboru ładowacza będzie również maksymalna wysokość podnoszenia. Trzeba jednak wiedzieć, że wysokość podnoszenia nie równa się wysokości przeładunkowej, gdyż wysokość przeładunkowa to nominalna wysokość mierzona od podłoża do linii wysypu ładunku z osprzętu, gdy ramiona ładowacza są uniesione do swojego maksymalnego punktu, a łyżka czy inny osprzęt są pochylone do pozycji przeładunkowej. Z kolei wysokość przeładunkowa mówi o tym, jak wysoko ładowacz może podnieść ładunek przed wysypem, np. na przyczepy. Jest to istotne przy określaniu, czy dany model ładowacza będzie w stanie pracować efektywnie w określonym środowisku pracy, np. przy załadunku zbożem TIRa. W przypadku większości konstrukcji oferowanych na rynku dla interesujących nas ciągników możemy mówić o wysokościach przeładunkowych od 3,4 do z reguły niecałych 4 m, w zależności od modelu ładowacza i rodzaju ramy.
Wybierając ładowacz czołowy zwróćmy również uwagę na samą hydraulikę. Obecnie właściwie standardem stała się hydraulika trzysekcyjna, choć w przypadku najtańszych producentów jeszcze tak nie jest. Nie mniej jednak warto, aby ładowacz był w nią wyposażony, gdyż to właśnie trzy sekcje umożliwiają korzystanie z takiego osprzętu jak chwytaki do bel czy krokodyle. Nawet jeśli w danym momencie nie potrzebujemy takiego osprzętu, który wymaga trzeciej sekcji hydraulicznej, to być może w przyszłości taka sytuacja ulegnie zmianie, więc trzysekcyjny ładowacz może okazać się dobrym wyborem, tym bardziej, że nie jest to bardzo droga opcja. Będąc przy hydraulice trzeba jeszcze wspomnieć o układzie amortyzacji ramienia, której w najtańszych konstrukcjach raczej nie dostaniemy w standardzie, a która bardzo mocno poprawia komfort pracy.
W tym momencie standardem dla ładowaczy czołowych dedykowanych dla interesującego nas przedziału mocowego są także szybkozłącza hydrauliczne, które umożliwiają szybkie łączenie i rozłączanie linii hydraulicznych bez potrzeby użycia narzędzi. Ponadto szybkozłącza pomagają zmniejszyć ryzyko wycieku oleju hydraulicznego i spadku ciśnienia. Warto jednak przy wyborze ładowacza zdecydować się, zwłaszcza jeśli będziemy często ładowacz wypinać, na szybkosprzęg, czyli tzw. multizłącze, w którym przewody są zgrupowane i jednym ruchem je wpinamy bądź wypinamy. Takie rozwiązanie to koszt od 3 tys. zł netto.
Na koniec warto jeszcze powiedzieć o sposobach sterowania. Najtańszą opcją są z pewnością zestawy wyposażone w dżojstik, który za pomocą linek obsługuje poszczególne funkcje ładowacza. Niestety pewnym minusem tego rozwiązania może być po dłuższym okresie użytkowania pękanie wspomnianych linek, które unieruchamiają ładowacz wobec braku możliwości jego sterowania. Co prawda linki takie nie należą do drogich elementów, ale ich wymiana bywa czasem kłopotliwa. Jeśli jednak nasz budżet nie jest mocno ograniczony to warto wydać więcej i dopłacić ( w przypadku rodzimych konstrukcji będzie to min 10 tys. zł netto) do sterowania opartego o elektrozawory, które zapewniają dużo większą precyzję sterowania i są raczej bezproblemowe w eksploatacji.
Mam intertech i niestety poziomowanie nie jest za dobre. Materiały nie najgorsze ale też szału nie ma. Widoczność w case 845xl raczej słaba