Rozmawiałem ostatnio na targach z emerytowanym rolnikiem, który nieco zniesmaczony patrzył na nowy ponad 300-konny ciągnik, mówiąc: “Panie, po co tu tyle koni? Kiedyś i pięćdziesiąt wystarczyło”. Bo kiedyś wystarczyło, a dziś?
Wszyscy kochamy Ursusa C-330. Ten wspaniały ciągnik powstał z oryginalnej polskiej myśli technicznej, a jego konstrukcja ma już w sumie dobrze ponad 60 lat. Znakomity dwucylindrowy silnik S-312 po kilku modyfikacjach zyskał całe potężne 30 KM, które przez dziesięciolecia orało niemal całą Polskę. Dziś 30 koni mechanicznych ma byle kosiarka do trawy i to czasem ledwie zipie.
Obserwując rozwój konstrukcji silnikowych do ciągników przez ostatnie kilkadziesiąt lat, trzeba przyznać, że jest coś w słowach tego starszego pana, co wydaje się mieć sens. Jeszcze w sumie nie tak dawno, a niejednokrotnie nawet i dziś, w wielu mniejszych gospodarstwach widzimy pracujące poczciwe “sześćdziesiątki” czy leciwe Zetory o mocach niewiele większych niż 50 KM. I jak sami wiecie, dają radę.
Ile dziś koni w koniu?
Dawniej wielohektarowe gospodarstwa potrzebujące ciągników ciężkich, o poważnej mocy miały do dyspozycji całą serię “osiemdziesiątek”. Ich potężne 4-cylindrowe silniki w pierwszej generacji wytwarzały od 76 KM w górę i musicie przyznać, że tę moc było czuć na kołach. A nie mówimy tu o 6-cylindrowych modelach Ursusów serii 1201 i ich szalonych 120 koniach często rozrywających pługi. Takie obłędne wówczas moce uzyskiwano w tym przypadku z pojemności silnika 6,8 litra.
Dziś nowoczesny silnik o sześciu cylindrach i takiej samej pojemności potrafi bez trudu osiągnąć ponad 300 KM. Prawie trzy razy więcej, czyli wychodzi na to, że w teorii nowoczesny ciągnik może zastąpić trzy starsze duże traktory. Ale niekoniecznie tak jest, bo liczą się nie tylko “kuce”, ale i moment obrotowy, napęd, wyważenie ciągnika z maszyną, uciąg i cała masa innych parametrów technicznych.
Inflacja mocy
Jednak faktem jest, że swoista dewaluacja koni mechanicznych w ciągnikach jest widoczna gołym okiem. Jeszcze nie tak dawno 80 czy 90 koni mechanicznych wystarczało, żeby w miarę normalnie orać nawet czteroskibowym pługiem. Spróbujcie dziś zrobić to samo, podpinając go do nowoczesnego ciągnika o takiej mocy. Pewnie może prężąc swoje trzy cylindry, ruszy z miejsca, ale jakim kosztem.
Oszalały rozwój technologii w silnikach spowodował uturbienie wszystkiego, co się da, a wraz z nim ogromny wzrost mocy ciągników. Ekologia dołożyła swoje i teraz już moc nie kojarzy się nam z dymiącym tłumikiem, no chyba że w podrasowanych TDI po tuningu. Moc traktorów jest dziś czymś niemal niewidzialnym, a fizycznie namacalnym tylko w szerokości opon i wielkości samej maszyny.
Obecnie mniejsze niż 50 KM moce w ciągnikach występują raczej w specjalistycznych modelach skierowanych do sadownictwa, ogrodnictwa czy winnic. To wyspecjalizowane maszyny stworzone do tych zadań i trudno je w ogóle porównywać z niegdysiejszymi modelami o podobnej mocy silnika. To zupełnie inny typ ciągnika i skierowany raczej nie do przysłowiowego pługa.
Czasem oglądając nowe modele ciągników, zastanawiam się, czy te dzisiejsze 75 koni mechanicznych z 3-litrowej pojemności to te same 75 KM z 4,5 l silnika sprzed wielu lat…