Dziewięciu pracowników gospodarstwa zajmującego się uprawą kawy zginęło w poniedziałek 31 maja w gminie Algeciras w południowej Kolumbii. Zostali zastrzeleni prawdopodobnie przez członków jednego z gangów narkotykowych.
Już raz farma ta została zaatakowana w zeszłym roku, kiedy to zabito 9 osób, w tym dwoje dzieci. Jak podają południowoamerykańskie media, wspomniany teren jest obszarem ścierania się wpływów lokalnych gangów, przez co relatywnie często dochodzi tam do podobnych wydarzeń. Jak podaje pozarządowa organizacja Indepaz, w ostatnim czasie w wyniku podobnych działań zginęło w Kolumbii już 41 osób.
Region został również dotknięty wybuchem społecznym, który trwa w kraju od ponad miesiąca i który spowodował śmierć co najmniej 59 osób. Wobec masowych marszów organizowanych przez młodych ludzi, którzy protestują przeciwko brutalności policji i domagają się bardziej wspierającego państwa w obliczu spustoszeń gospodarczych po pandemii, kraj doświadcza poważnego ożywienia przemocy na obszarach wiejskich. Prezydent Kolumbii, Iván Duque obwinia za to grupy przestępcze odpowiedzialne za handel narkotykami i ich nielegalną produkcję.
Jak informuje portal mercopress.com, solidną “cegiełkę” do chaosu w kraju dokłada rząd prezydenta Duque, dopuszczając się licznych nadużyć. Po ponad miesiącu protestów kilka organizacji praw człowieka zarejestrowało, oprócz zgonów, tysiące rannych, arbitralnych zatrzymań, zaginięć i gwałtów popełnianych przez funkcjonariuszy organów ścigania, szczególnie tych odpowiedzialnych za tłumienie zamieszek.