Choć jest w stu procentach włoskie, to nie dość, że zupełnie nie jest czerwone, to na dodatek jest całkowicie elektryczne. Ferrari E-Astral to model, w którym po przekręceniu kluczyka potrzebna jest ikonka na tablicy przyrządów informująca o włączeniu silnika.
Mowa oczywiście o Ferrari z fabryki w Abbiategrasso, bo jakże by inaczej skoro piszemy o tym na portalu rolniczym, zaś model E-Astral to zelektryfikowana propozycja znajdującego się w koncernie BCS producenta o takie samej nazwie co wytwarzającego samochody w Maranello.
Zresztą nie jedynego, jest bowiem jeszcze Ferrari Belotti czy CVS Ferrari – firma produkuje urządzenia transportowe dla portów, ale samych firm z Ferrari w nazwie jest we Włoszech całe mnóstwo, w końcu “Ferrari” to trzecie najpopularniejsze nazwisko. Pochodzi ono od “ferraro” i można by pokusić się po przełożenie tego na polski, wówczas najbliższe nazwisko brzmiałoby: Kowalski. Zostawmy jednak samochody Kowalskiego i przyjrzyjmy się elektrycznemu ciągnikowi.
Ferrari e-Astral
Elektryk od Ferrari odpowiada mniej więcej modelowi Cobram 60 o mocy 49 KM i szerokości od około 1-1,2 metra, z tym, że zamiast standardowego silnika 2,5 L Kohler pod maską znajdziemy dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 41 kW (55 KM). Dlaczego dwa? Firma zdecydowała się na podzielenie zadań, dlatego też pierwszy silnik o mocy 16 kW odpowiada za napęd hydrauliki, skrętu oraz opcjonalnych akcesoriów podczas gdy drugi ,o mocy 25 kW, jest dedykowany do napędu ciągnika oraz wałka.
Jak to się przekłada na pracę? Producent deklaruje, że w zależności od stopnia intensywności użytkowania, akumulator – 48V/36 kWh, powinien pozwolić na pracę przez 3 do 6 godzin. Jak to zwykle bywa w przypadku elektryków, czas może okazać się jeszcze bardziej płynny, gdy przyjdzie zmierzyć się ze zbyt wysoką lub zbyt niską temperaturą. Pocieszający może być fakt, iż od niskiego stanu do 80% ciągnik powinno dać się naładować w mniej niż trzy godziny.
Ferrari to całkiem normalny ciągnik
Poza wymianą napędu na elektryczny, Ferrari e-Astral to całkiem normalny ciągnik z typowymi dla swojej klasy funkcjami i zaletami. Za silnikiem znajduje się skrzynia 12×12 (24×24 jako opcja), napęd przenoszony jest na wszystkie koła z opcją blokad, a do dyspozycji jest także wałek 540/540E z elektrohydraulicznym sterowaniem. A skoro o hydraulice mowa, to elektryk nie ustępuje klasycznym ciągnikom. Hydraulika to 17+23 l/min i aż 7 par wyjść, co zaspokoi potrzeby nawet najbardziej zaawansowanych maszyn. Można wybrać między sterowaniem mechanicznym a proporcjonalnym za pomocą wielofunkcyjnego dżojstika. Całość dopełnia podnośnik o udźwigu 1510 kg.
W zależności czy jest to wersja AS – przegubowa, czy RS – z przednimi kołami skrętnymi, o komfort pracy można być spokojnym. Do dyspozycji operatora jest funkcja obracania stanowiska pracy, a przód i tył ciągnika mogą skręcać się względem siebie w osi o 15 stopni zapewniając dobrą trakcję nawet przy przechyłach oraz jeździe w przysłowiowych dołach.
Tryby pracy ciągnikiem Ferrari
Co jest nowe, a raczej inne, względem konwencjonalnych ciągników firmy Ferrari, to tryby pracy. Są ich trzy, a wszystkie przygotowane z myślą o tym, by jak najlepiej dopasować nastawy sterowników do pracy i jak najlepiej wykorzystać ograniczony zasób energii zgromadzonej w bateriach. Do dyspozycji mamy tryby: T, H oraz T+H. Biorąc pod uwagę, że producent postawił na podział napędu, jest możliwość dystrybucji mocy tam, gdzie jej faktycznie potrzeba.
Tryb T to oczywiście trakcja, a zatem pełna moc na koła i dostarczenie do drugiego silnika tylko tyle energii, by podołał napędzeniu układu skrętu. Tryb H, to oczywiście swojego rodzaju odwrotność, czyli brak trakcji i cała moc trafia do silnika napędzającego hydraulikę. Tryb ten w praktyce sprawdzi się podczas prac na postoju podczas np. pracy z wszelakiego rodzaju rozdrabniaczami, łuparkami, piłami czy innymi stacjonarnymi urządzeniami, które wymagają zasilania hydraulicznego. Ostatni tryb T+H to wyrok dla baterii, a odsuwając żarty na bok, to zapewne będzie to najczęściej używany tryb, a umożliwia on normalną pracę zarówno napędem jak i osprzętem.
Ostatnim, ale jakże istotnym elementem jest fakt, że Ferrari e-Astral został doposażony w modem i możliwość gromadzenia oraz wysyłania danych z pracy wprost na chmurowy serwer (IoT). Cała elektryczna seria, bowiem w grupie BCS w każdej marce znajdziemy modele elektryczne, miała premierę na targach Fieragricola w lutym tego roku kiedy to zadebiutował model e-Valiant w niebieskich barwach. Aktualnie elektryczny model w gamie BCS zmienił nazwę na e-Vanguard, a w ofercie Pasquali jest oferowany jako e-Anteus.