Są chwile, w których nachodzi nas taka myśl, że może warto by było zrobić coś więcej, niż tylko po prostu wymienić olej. Jakoś ten proces podkręcić, doinwestować z nadzieją, że sięgnięcie głębiej do portfela odpłaci się w przyszłości. Czy aby na pewno?
Przede wszystkim na samym wstępie trzeba powiedzieć sobie jasno i bez ogródek, nie istnieje żaden magiczny czy też potwierdzony naukowo dodatek, który w jakiś cudowny sposób wpłynąłby na odczuwalnie wydłużenie trwałości czy to silnika czy skrzyni biegów nie wspominając o układzie hydraulicznym.
Nad kwestią cofania następstw istniejących już usterek czy zużycia nawet nie będziemy się pochylali, bowiem owszem, są preparaty, które okresowo potrafią zahamować drobne czy nawet dość widoczne wycieki, twardą pracę silnika, dymienie czy inne problemy wynikające z wyeksploatowania układu, jednak przecież nam jako użytkownikom nie chodzi o to, by chwilowo zakamuflować problem. To raczej domena nieuczciwych sprzedawców.
Przeciętny użytkownik maszyny życzyłby sobie, aby jego działania w jakimś stopniu pozytywnie wpłynęły na pracę czy to poprzez wydłużenie okresu między naprawami czy też zmniejszenie zużycia paliwa, ewentualnie ograniczenie częstego wypalania się układów oczyszczania spalin, bo o tym również warto jest wspomnieć w kontekście nowych maszyn. Nie należy jednak spodziewać się, że zastosowanie dodatku do oleju, nawet renomowanej firmy sprawi, że układ będący na ostatniej prostej przed remontem kapitalnym nagle odnajdzie ukryte pokłady trwałości czy wręcz odbuduje się. Co zostało ciernie przetarte, jak mawiają Czesi i jak śpiewała Maryla Rodowicz, To se nevrati.
Dodatek do oleju? Ale on już tam jest!
W zasadzie każdy olej niezależnie od tego czy jest to olej silnikowy, przekładniowy czy hydrauliczny jest skomponowany z bazy wymieszanej z dodatkami dobranymi w zależności od funkcji, jaką ma pełnić oraz w oparciu o wzajemne oddziaływanie poszczególnych składników. To wcale nie jest tak, że im więcej pierwiastka czy też związku o właściwościach smarnych, tym olej będzie lepszy. Wręcz przeciwnie, nadmiar czy przesycenie roztworu jakim jest olej może spowodować, że będzie on zachowywał się zupełnie inaczej niż przy właściwym stężeniu.
Na przykład zbyt duży udział siarki czy wapnia, a obydwa te pierwiastki należą do grupy, która odpowiada właśnie za smarowanie, po pierwsze może doprowadzić do tego, że olej zacznie wykazywać właściwości korodujące np. sulfoniany, a do tego może bardzo szybko ulegać utlenieniu czyli zużyciu.
Poza tym zarówno siarka jak i wapń są odpowiedzialne za wzmożoną produkcję popiołów, ponieważ ich tlenki nie spalają się całkowicie, co prowadzi do szybszego zabijania się filtra DPF oraz częstszych regeneracji podczas pracy. Natomiast związki bazujące na przykład na magnezie, barze czy cynku mają z kolei działanie myjące – są detergentami, a zatem zbyt duża ilość takich dodatków może sprawić, że układ będzie zbyt intensywnie czyszczony, co wpływa na obniżenie smarowności.
Jakby tego było mało, wiele z tych substancji wyklucza użycie innych. Powód jest prozaiczny – reakcje chemiczne poprawiające właściwości smarne olejów kwasy tłuszczowe, chlorowane węglowodory czy kwasy organiczne wcale nie muszą polubić się z solami molibdenu czy przeciwkorozyjnymi olefinami albo dwutiofosforanami.
Po co dopłacać?
Co wynika z tego niezbyt zrozumiałego poza czytającymi to chemikami wywodu? Że olej, choćby najprostszy i najtańszy, nie jest jednorodną cieczą, a prócz bazy która nawiasem mówiąc również ma duże znaczenie na stosowany później wachlarz dodatków, składa się z mnóstwa substancji, które zostały dobrane nie tylko pod kątem spełniania wymogów norm, ale przede wszystkim tak, by finalny produkt po prostu nie szkodził w układzie, w którym ma pracować.
Nieroztropne dodawanie „czegoś” w ilości „jakieś” do oleju, zwłaszcza przepracowanego, a więc takiego w którym zarówno zaszły już procesy utleniania, nitracji i zmęczenia, może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego, a w najlepszym wypadku tylko przelejemy pewną kwotę pieniędzy przez silnik, nie uzyskując żadnego mierzalnego efektu. No ale co ze szwagrem, teściem i kolegą? Przecież oni leją, dosypują i efekty widać gołym okiem.
Jeżeli widać, to zapewne można je też zmierzyć w sposób nieurągający dobrym praktykom warsztatowym, jeżeli zaś na polu pomiarów jednak nie da się wykazać faktycznych korzyści, to po co dopłacać? Už se to nevrátí, to powiedzenie ma w języku czeskim dwojakie znaczenie, zarówno takie jakie my mu najczęściej przypisujemy wzdychając za czymś, co bezpowrotnie zostało utracone, ale także bardziej przyziemne, a mianowicie – to się nie opłaca. A musi być coś, co można zrobić, owszem jest.
Aby silnik stał się przodownikiem pracy
O to co można zrobić, by faktycznie zadbać o układ hydrauliczny, silnik czy przekładnię, a nawet zwykłą zwolnicę czy choćby najprostszą kątówkę w kosiarce zapytaliśmy przedstawicieli Fuchs Oil i odpowiedź nie była zaskakująca. Nie ma bowiem niczego, co zastąpiłoby regularną wymianę oleju, filtrów i okresową kontrolę układu. Jest oczywiście pewne pole manewru, jeżeli chcemy zrobić trochę więcej, dokładając nieco do wymiany i po części można powiedzieć, że będzie to polegało na dołożeniu dodatków do oleju, ale nie za pomocą kupowanych osobno buteleczek czy też saszetek, ale gotowego produktu, tylko lepszej jakości.
Konkretnie i na przykładzie załóżmy, że chcemy wymienić olej w ciągniku, niech to będzie bardzo udany i lubiany Fiat F130 Turbo z roku 1993 z silnikiem o solidnej pojemności 5,9 L – tzw. starym Cumminsem i równie słusznej pojemności miski wynoszącej 15,7 litra do czego należy doliczyć litr wchodzący do filtra oleju. Oferta Fuscha zaczyna się od oleju typu STOU, Agrifarm MC, poprzez Agrifarm Pro, Titan Universal HD po Agrifarm MOT. Oczywiście oleje występują w różnych lepkościach, te jednak powinniśmy dobierać według panującego klimatu, obciążenia i w oparciu o dopuszczenia producenta. Dla silników maszyn lepkość w granicy 10W-15W oraz 30-40 będzie wystarczająca o ile producent nie zaleca czegoś innego.
Naturalnie nasz Fiat nie ma układu oczyszczania spalin, więc ilość składników wpływających na produkcję popiołu nas nie interesuje. Co wybrać? Jeżeli interesuje nas ekonomia zakupu lub pracujemy maszyną tylko w określonym sezonie może okazać się, że jednosezonowy TITAN wystarczy. Chcąc postawić na olej lepszy przechodzimy na Agrifarm MOT lub MC PRO.
Czy to oznacza, że któryś z tych olejów jest zły? Nie, wszystkie spełniają wymagania producenta maszyny, natomiast wraz ze wzrostem ceny wchodzimy w produkty, które mają inne, bardziej złożone kompozycje dodatków od olejów tańszych, a co za tym idzie, dostajemy dokładnie to, co chcieliśmy osiągnąć bawiąc się w małego petro-chemika samodzielnie, jednocześnie mając pewność, że olej przez cały okres pracy w układzie będzie pracował we właściwy sposób, nie tracąc swoich właściwości aż do wymiany, która w przypadku rzeczonego Fiata powinna nastąpić nie później niż po 200 mth. I to drugi element, który ma większe znaczenie niż uszlachetnianie oleju na siłę, ale to temat na inną opowieść.