To jeszcze nie jest koniec silników spalinowych, a przynajmniej nie dla Deutz AG. Niemieckie przedsiębiorstwo właśnie nabyło 50% udziałów w firmie specjalizującej się w oczyszczeniu spalin HJS Emission.
Być może nie jest to szczególnie radosna informacja dla przedstawicieli niektórych organizacji czy grup społecznych, ale Deutz AG właśnie dał dowód na to, że wciąż wierzy w silniki spalinowe. Pod koniec listopada dopięta została umowa pomiędzy Deutz AG, a firmą HJS Emission, na mocy której niemiecki producent silników nabędzie 50% udziałów w HJS.
Celem tej transakcji, jest oczywiście włączenie struktur HJS do własnych i wzmocnienie pionu odpowiedzialnego za projektowanie układów oczyszczania spalin, a właśnie tym zajmuje się firma HJS Emission Technology z Menden w Niemczech. Jej domeną jest tworzenie rozwiązań bazujących na wyłapywaniu cząstek stałych. Firma posiada również rozwiązania z zakresu utleniania (DOC), CRT – tzw. pułapek samoregenerujących, czy chociażby filtr SMF – Sintered Metal Filter, który zapewnia dłuższy okres użytkowania w stosunku do klasycznych rozwiązań i można go poddać recyklingowi po zużyciu.
Walka o diesla nabiera rozpędu
Silnik spalinowy nie jest technologią przestarzałą, zwłaszcza jeżeli mowa o zastosowaniach w maszynach, czyli wszędzie tam, gdzie praca odbywa się w ruchu ciągłym i gdzie przemieszczane są duże ładunki. Silniki spalinowe będą więc nadal miały sens i strategiczne znaczenie w przyszłości. Dotyczy to w szczególności kluczowych komponentów w dziedzinie oczyszczania spalin, co umożliwiają czystsze silniki.
“HJS Emission Technology jest liderem technologicznym w tej dziedzinie, z którym producenci silników współpracują od lat. Dzięki inwestycji w firmę zapewniamy, że te krytyczne komponenty będą w przyszłości nadal produkowane zarówno dla nas, jak i innych klientów. Ten strategiczny krok pokazuje również, że Deutz AG jest konsekwentnie zaangażowany w Niemcy jako lokalizację biznesową i że zajmujemy stanowisko przeciwko deindustrializacji w naszych obszarach działalności. – powiedział CEO Deutz AG Dr Sebastian C. Schulte.
Deutz AG zdaje się nie rzucać słów na wiatr, choć jeszcze kilka lat temu stracił paru kluczowych klientów. Firma sprawnie odrabia straty i pozyskuje coraz to nowych partnerów. Jedną z głośniejszych transakcji, jaka ostatnio miała miejsce, było podpisanie umowy z Tafe na dostarczanie silników do lidera w produkcji i sprzedaży ciągników w Indiach. Rynku, do którego wszyscy nagle zaczęli pukać. Zupełnie niedawno dowiedzieliśmy się również, że i w najnowszym ciągniku firmy Yanmar, zamiast własnego silnika, znajduje się właśnie motor Deutz.
Alternatywą jest wodór
Oczywiście firma ma także plan alternatywny, ale nie jest nim zarzucenie silników spalinowych na rzecz elektryki, a postawienie na ewolucję, czyli wodór. Pod koniec listopada firma poinformowała, że dołącza do konsorcjum w celu opracowania komercyjnie użytecznych silników do zastosowań off-highway, czyli między innymi maszyn rolniczych. W projekcie poza Deutz AG znajdują się takie firmy jak: Mahle, Purem, Claas, Liebherr, Umicore, NGK, Castrol oraz uczelnie Karlsruhe Institute of Technology, Braunschweig University of Technology, oraz DLR czyli Niemieckie Centrum Lotnictwa i Kosmonautyki.
W puli na prowadzenie badań nad silnikami zasilanymi wodorem jest 5,1 miliona euro przyznane przez Federalne Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu Niemiec, zaś Deutz AG już może pochwalić się własnym prototypem wodorowego silnika – TGC 7.8 H2. Jest zatem zdecydowanym faworytem do objęcia prowadzenia w całym przedsięwzięciu.
Wygląda na to, że pomimo medialnego szumu, jaki wciąż jest robiony wokół elektromobilności, przestawianiu i przerabianiu wszystkiego na prąd, niemieckie firmy już dawno obrały kurs na wodór i dokonanie ewolucji silników spalinowych, zaś zadane polecenie na telegrafie maszynowym brzmi: „Voraus Voll!” – czyli “Cała naprzód!”