fbpx

Części zamienne do starych ciągników radzieckich. Czy to jest problem?

Jak byśmy na to nie patrzyli, przez całe lata istnienia PRL na polskich polach pojawiały się nie tylko Ursusy, ale też dzieła radzieckich inżynierów. MTZ-82, Władymirec T-25 czy Jumz-6 pracowały w naszych gospodarstwach, a nawet pracują do dziś. Jak jest obecnie z częściami do nich?

Masowe pojawienie się radzieckiego sprzętu rolniczego na naszych polach jakieś pięćdziesiąt lat temu nie było dziełem przypadku. Na początku lat 70. Ursus stał się potęgą nawet jak na światowe warunki. Mimo wielu krytycznych i trwających do dziś opinii kooperacja z czeskim Zetorem była strzałem w przysłowiową “dychę”. Przyniosła Ursusowi nie tylko porządną licencję na C-4011, ale także zastrzyk technologii i, nie czarujmy się, czeskiej myśli technicznej.

Mimo tak dynamicznego rozwoju produkcji państwowe (podkreślam) zakłady w Ursusie miały jeden poważny problem – dewizy. Jako wzorcowa fabryka ciągników Ursus miał przynosić państwu polskiemu dochód opierający się na eksporcie i to najlepiej poza strefę Układu Warszawskiego – oczywiście za dolary. Takie dewizowe wpływy pozwoliłyby na zakup nowoczesnych maszyn do produkcji i utrzymanie życia partyjnych dygnitarzy na odpowiednio wysokim poziomie.

Problem polegał jednak na tym, że polscy rolnicy kupiliby każdą ilość ciągników Ursusa, który jednak musiał część produkcji eksportować. I tak mimo ogromnego zakładu i produkowanych w nim traktorów powstała przysłowiowa dziura na rynku, bo zapotrzebowanie wciąż było, a ciągników na rynku brakowało. Tu oczywiście z bratnią pomocą przyszedł ZSRR, gdzie także dynamicznie rozwijano własne konstrukcje ciągnikowe. Tym samym, mimo że mieliśmy jedną z największych fabryk ciągników w Europie, powstałą na rynku “dziurę” zasypaliśmy eksportem tych maszyn z ZSRR. Czy słusznie? Dziś nie będę tego oceniał, bo to trochę inny temat.

Radziecki potop tanich traktorów

Tym sposobem w Agromach, a były to ówczesne punkty sprzedaży sprzętu rolniczego, pojawiły się radzieckie traktory MTZ-82 i Władymirce T-25. W cenowym porównaniu do polskich Ursusów były dużo tańsze i co najważniejsze – dostępne od ręki, co nie było w tamtych czasach takie oczywiste jak dziś.

Wspominam tu tylko te dwa modele, ponieważ skierowane one były do rolników indywidualnych. Inne wschodnie konstrukcje, jak JUMZ-6 i Kirowce,przeznaczone miały być dla państwowych gospodarstw rolnych i firm, w związku z czym miały kanały dystrybucji według urzędowego rozdzielnika.

Z dostępem do części do radzieckich ciągników problemu nie ma. Gorzej jest z ich jakością. Fot. A. Ładowski

Czy w połowie lat 70. MTZ-82 można było technicznie porównać do naszego Ursusa C-385 czy też Władymirca do C-330? Tę kwestię zostawiam na razie wam do dyskusji w komentarzach, ale na pewno do niej niedługo wrócimy.

Wracając jednak do tematu, ten radziecki potop traktorów z gospodarczego punktu widzenia kiepsko nam się opłacał, bo kosztował Polskę dużo więcej, niż były warte. Płaciliśmy za nie jak za przysłowiowe zboże i to dosłownie, a także wszystkim tym, co w naszym kraju było wysokiej jakości i bardzo poszukiwane. Przelicznik oczywiście w tak zwanych rublach transferowych był tak opłacalny dla nas wówczas jak dziś kredyt mieszkaniowy we frankach.

Razem z ciągnikami w połowie lat 70. magazyny Agromy zaczęły się zapełniać częściami zamiennymi. Upychano ich tyle i z takim zawzięciem, że niektóre z nich będą tak leżeć nieraz odłogiem przez następne 20 – 30 lat. Nie to, że te radzieckie ciągniki były jakoś specjalnie bezawaryjne, o co to to nie, ale półki były wypełnione częściami zamiennymi do granic możliwości logistycznych. Często były to części i podzespoły, które nawet w radzieckim ciągniku nie ulegały awarii (jak na przykład zbiornik oleju MTZ czy półrama silnika do Władka). Części te często przechowywane w drewnianych skrzyniach i zakonserwowane smarem o konsystencji asfaltu jeszcze pewnie gdzieniegdzie leżą do tej pory.

Jako pewnego rodzaju ciekawostkę trzeba zaznaczyć, że radzieckim konstruktorom system katalogowania części do ciągników wyszedł genialnie (przynajmniej do lat 2000). Jest logiczny i przemyślany, a same katalogi to absolutne dzieła sztuki inżynierskiej i graficznej. I wcale nie żartuję. Rysunki techniczne w nich są bajecznie czytelne i często zawierają opis montażu. W porównaniu do rysunków technicznych w katalogach naszego rodzimego Ursusa, które wyglądają jak zrobione od niechcenia na kolanie przez praktykantów, te radzieckie są bez dyskusji arcydziełami.

Części zamienne do radzieckich ciągników dziś. Co z jakością?

Gdy dziś chcemy kupić części zamienne do starych radzieckich ciągników, raczej nie ma z tym problemu. Wystarczy dostęp do internetu i numer katalogowy danej pozycji. Jednak co z jakością? Moim zdaniem w tej materii trochę się pozmieniało i to chyba niekoniecznie na lepsze.

Dystrybucja części zamiennych do starszych radzieckich ciągników to poważne logistyczne działanie i dziś na ich cenę końcową dokłada się kilka kosztownych czynników jak: koszty transportu, magazynowania, cło importowe spoza UE oraz inne opłaty celne. I choć części te wyjeżdżając z fabryki, są nadal tanie, to już u nas kosztują więcej – choć i tak są to nadal najtańsze części na rynku.

Mały problem polega także na tym, że nie wszystkie części są fabrycznie oryginalne. Na przykład wiele kół zębatych i wodzików do Władymirca T-25 od wielu lat produkowane jest w Polsce. Tak samo różne przewody hydrauliczne i wtrysku, a to akurat w miarę dobra wiadomość. Niektóre części produkowane są na Dalekim Wschodzie i choć wyraźnie tańsze, mogą także odbiegać od fabrycznych parametrów. No i jeszcze, przynajmniej do niedawna, wiele części przychodziło z Ukrainy.

Wracając jednak do oryginalnych części zamiennych do post-radzieckich ciągników, to posunę się tu do stwierdzenia, że ich dzisiejsza jakość jest gorsza niż części produkowanych w latach 70., 80. czy jeszcze nawet w 90. Nie jest to tylko wrażenie, bo opinię tę podziela wielu starszych już wiekiem mechaników pamiętających dawne oryginały. Czy obecna jakość części wynika z wypracowania i rozkalibrowania maszyn na produkcji w fabrykach? A może z przepracowania samych podzespołów wiekowych już przecież ciągników?

Podzielcie się z nami waszymi własnymi odczuciami dotyczącymi części zamiennych do radzieckich traktorów. Może macie inne doświadczenia i zdanie.

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.