Nie ma co ukrywać, że o pracownika sezonowego czy do pomocy w obejściu jest trudno. Czasy gdy można było „wynająć” tymczasowych pomagierów pod lokalnym sklepem odeszły w niepamięć, dlatego coraz większym zainteresowaniem cieszą się maszyny, których bezpośrednią konkurencją jest praca ludzkich mięśni.
Czy za kwotę 30 tys. zł netto można zapewnić sobie pomoc w gospodarstwie? Z pewnością tak, tylko pytanie, na jak długo. Sytuacja na wsi z roku na rok zmusza rolników do poszukiwania alternatyw dla prac, które kiedyś wykonywali pozyskiwani metodą szybkiej selekcji pracownicy tymczasowi. Odpowiedzią na te problemy coraz częściej stają się małe, wręcz malutkie maszyny, których bezpośrednią konkurencją jest właśnie praca ludzkich mięśni. Przykładem takiej maszyny może być trójkołowa ładowarka Nex N30.
Jedno koło mniej i cena w dół
Nex N30 jest jedną z niewielu maszyn w układzie delty, z jednym kołem skrętnym umieszczonym z tyłu, choć nie jest to zupełnie obcy układ – są bowiem wózki widłowe, a i pierwsza ładowarka firmy Bobcat miała trzy koła właśnie, to mimo wszystko mała ładowarka zwraca na siebie uwagę.
Za cenę 29,9 tys. zł netto dostajemy ładowarkę napędzaną benzynowym, dwucylindrowym silnikiem RATO R740D o mocy 16,8 KM chłodzonym powietrzem z 12-woltową instalacją elektryczną; ta potrzeba jest chociażby do zasilania świateł czy wyjścia do sterowania osprzętem. Masa maszyny to zaledwie 500 kg, zaś udźwig maksymalny 350 kg, choć by w pełni korzystać z zasięgu wynoszącego 1880 mm, można zapomnieć o takiej wartości. Niemniej, maszyna umożliwia pracę z łyżką o szerokości metra czy też bardzo pożytecznymi osprzętami do sprzątania, podgarniania czy podsypywania. Czyli dokładnie tymi pracami, które musielibyśmy wykonać ręcznie lub przy pomocy pomocników.
Wymiary ładowarki: 993 mm szerokości i 1854 mm długości oraz skrętne pojedyncze tylne koło bardzo ułatwiają pracę nawet w najciaśniejszych zabudowaniach, promień zawracania maszyny ogumionej w trzy opony 18×9,50-8 to zaledwie 993 mm, zaś prędkość maksymalna osiągana poprzez hydrostatyczną przekładnię wynosi 12 km/h. Całkiem nieźle, a gdy zestawić to z możliwościami nawet dwóch pracowników wykonujących prace ręcznie, to jest to wręcz wynik świetny. W końcu podczas jednego kursu na niskiej wysokości podnoszenia poradzimy sobie z 350 kg materiału (minus masa łyżki).
I nic więcej
Oczywiście są pewne ograniczenia, te jednak nie powinny stanowić zaskoczenia bowiem maszyna jest po prostu mała, nie ma więc co dziwić się, że wydajność pompy to zaledwie 17,5 l/min przy 140 barach, nie ma więc mowy o współpracy z wymagającymi osprzętami, jednak chyba nie to jest tym, czego od takiej ładowarki wymagamy. Choć tego typu maszyny wciąż budzą w wielu pewnego rodzaju politowanie zmieszane z niewybrednymi komentarzami jakoby trudno było kategoryzować to w ogóle jako maszynę, to prawda życia jest taka, że takie maszyny niemalże na pniu znikają z placów dilerów. Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że jest na nie realne zapotrzebowanie, zaś klienci nie znajdą ich w ofercie innych producentów.