Wykorzystanie zużytych opon to bardzo popularna metoda obciążania pryzm z kiszonką. Niestety takie ich wykorzystanie, jeżeli rolnik nie posiada odpowiedniego zezwolenia, wiąże się z dużym ryzykiem kary finansowej. I to czasami absurdalnie wręcz wysokiej.
Zużyte opony to tani i skuteczny sposób na obciążanie pryzm z kiszonką, jednak te zgodnie z prawem są odpadami figurującymi jako “zużyte opony” i podlegają odzyskowi w procesie R11. I tu kwestia najważniejsza – na odzysk odpadów potrzebna jest odpowiednia zgoda marszałka województwa lub starosty, na co zazwyczaj trzeba czekać od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy.
Ostatnio media informowały o historii pana Sławomira, właściciela zakładu wulkanizacyjnego, który podarował zużyte opony jednej z fundacji do umocnienia nadbrzeży stawu. Fundacja jednak nie miała zgody na przetwarzanie odpadów. I chociaż ostatecznie przedsiębiorca odebrał opony i przekazał je do utylizacji, po pewnym czasie dostał pismo z urzędu o nałożonej karze w wysokości… ponad 1 mln zł, między innymi ze względu na fakt, że składowisko znajdowało się na terenie Wigierskiego Parku Narodowego.
Niestety ta historia to nie żart. W praktyce wymierzane są zwykle kary mniejsze, jednak taryfikator mówi o kwotach od 1000 zł nawet do 1 mln zł i jak widać górne zakresy “widełek” także są wykorzystywane.
– Małych gospodarstw będzie jeszcze mniej, ze względu na normy, które muszą spełnić. Dzisiaj rolnicy którzy korzystali z opon, którymi przyciskali pryzmy na kiszonki dostają kary czy też zapowiedź kar za to, że używają do tego odpadów […]. Z jednej strony mówimy o ogromnym wsparciu, a z drugiej strony karanie. To wszystko powoduje, że rolnicy mają coraz mniej chęci, żeby prowadzić swoje gospodarstwa – podsumował, chyba słusznie, na wtorkowej Komisji Rolnictwa poseł Stefan Krajewski.
Zobacz także:
Rekordowy kurs euro to wyższe dopłaty. Znamy stawki na 2022 rok. Kiedy wypłata zaliczek?