Jeśli zakaz importu zbóż z Ukrainy do Polski nie zostanie przedłużony, jeśli nie zostaną wprowadzone mechanizmy regulujące wzajemne kontakty handlowe, polskie rolnictwo nie wytrzyma konkurencji z rolnictwem ukraińskim. O tym, jak bardzo jest to prawdziwe, niech świadczą liczby – 76 mln ton pomimo wojny.
Na stronie internetowej Ogólnoukraińskiej Rady Agrarnej zamieszczona została wypowiedź wiceprzewodniczącego ВАР Denysa Marchuka wygłoszona podczas debaty „Żniwa 2023 i eksport ukraińskich produktów” zorganizowanej przez agencję Ukrainform. Marczuk powiedział tam, że pomimo wojny, w tym roku rolnikom udało się zwiększyć zbiory z 70 mln ton w 2022 r. do 76 mln ton zbóż i roślin oleistych.
– Dzięki profesjonalizmowi ukraińskich rolników, którzy skutecznie wykorzystali warunki pogodowe, tegoroczna prognoza zbiorów została podwyższona do 76 mln ton zboża. I to przy 28% redukcji obszarów uprawnych z powodu okupacji, działań wojennych i zaminowania terytoriów. Do chwili obecnej przemłócono 29 milionów ton zboża. Regiony zachodnie nadal aktywnie zbierają plony, tam tempo zbiorów nieco spadło z powodu deszczów. Niemniej jednak kampania żniw wczesnych zbóż dobiega końca, a na południu rozpoczęły się już wiosenne zbiory. Również południe i środek kraju rozpoczęły już zbiory słoneczników z plonem 1,8-1,9 ton z hektara. To dobry wynik. W zakresie upraw oleistych możemy osiągnąć lepsze wyniki niż w roku ubiegłym – powiedział Denys Marchuk.
Zdaniem wiceprzewodniczącego BAP “korytarze solidarności” nie funkcjonują dobrze i konieczne jest zwiększenie ich przepustowości – trudno nie zgodzić się z tym zdaniem, Polakom również na tym zależy. Obecna przepustowość to 2 mln ton, Ukraińcom zależy, aby było to 4 mln ton. Jednak po raz kolejny przedstawiciel ukraińskiej organizacji rolniczej uderza w interesy Polski, Bułgarii, Rumunii, Słowacji i Węgier:
„W sierpniu udało nam się zwiększyć eksport kolejowy do 300-400 tys. ton, a drogowy do 200 tys. ton miesięcznie. Pomimo tego, że potencjał eksportu zbóż w kierunku zachodnim koleją wynosi 1 mln ton zboża miesięcznie, a transportem drogowym do 700 mln ton. Zapewnienie tych ilości utrudnia zakaz importu w 5 krajach UE. Te kwestie mają charakter czysto polityczny i mamy nadzieję, że zostaną rozwiązane tak szybko, jak to możliwe” – mówił Marchuk.
Trudno pojąć, w jaki sposób korytarze tranzytowe są w opinii Ukraińców uzależnione od importu na rynek Polski – być może chodzi tu o kontrole, które odbywają się na granicy, system SENT itp., bo, jak wiadomo, przed wprowadzaniem zakazu zboża wpływały na rynek unijny jakby Ukraina już w UE była.
I choć w interesie Polski jest fakt, że Ogólnoukraińska Rada Agrarna “aktywnie wspiera i lobbuje w sprawie przyznania przez UE odszkodowań (sic!) za transport zboża w wysokości 1 miliarda euro (!)”, przez co należy rozumieć dopłaty do transportu drogą lądową, to naprawdę trudno pogodzić się z tym, że Ukraińcy dbając o swoje interesy koncentrują się głównie na rozmowach z Komisją Europejską i ministrami państw UE nie graniczących z Ukrainą, pomijając państwa “koalicji 5”.
To jest taki naród. Po trupach do celu. Zagrożone jest nie tylko rolnictwo, ale i inne branże, bo ukraińscy oligarchowie (czyt. przestęp.y) już zapowiadają przejęcia polskich firm. Na skutek chorych warunków jakie stworzył im nasz rząd mogą kupować wszystko. Widać to już po rynku nieruchomości
Niech rolnicy nauczą się konkurować z producentami żywności z całego świata. Jako konsument czy prowadzący firmę np piekarnię, młyn, zakład produkujący soki czy produkujący inne towary spożywcze chcę mieć nieograniczony zakazami i cłami dostęp do produktów rolnych z całego świata. Jak gdzieś potrafią taniej produkować to tylko świadczy o nieudolnosci krajowych rolników
Masz ty “poincie o śrubokryncie”. Konkurować można próbować wtedy, kiedy np. normy jakie musi spełniać produkt będą identyczne dla Polaka jak i obcokrajowca (w domyśle wiadomo jakiego). Ja ze względu na wyśrubowane normy oraz brak zamienników mogą stosować np. środki chemiczne które w Polsce są zabronione, a w banderastanie dozwolone. Mogą pryskać najtańszymi, a zarówno skuteczniejszymi środkami, nawozić byle czym etc. etc. Rozwiązaniem problemu jest badanie produktów pod kontem przede wszystkim sanitarnym i jeżeli nie spełnia norm unijnych/polskich to “wypad” z tym szajsem. Wtedy zobaczysz, że jesteśmy w stanie konkurować. Tymczasem do Polski wjeżdża no limit trucizna ze wschodu, zalewa rynek, a nasi rodzimi producenci np. producenci chleba skuszeni niską ceną trują nas w kolejnym etapie. Jeszcze kiedyś odbije się nam czkawką zdrowotną ten proceder.
A niech sobie gadają z Unią – komu zniszczą rolnictwo Niemcom, Francuzom, Holendrom czy nam? Zakaz wprowadzić bez pytania uni – i tak co chwilę blokują nam jakieś pieniądze więc te kilka miliardów to przetrzymany