fbpx

Ardanowski dla WRP: Jeżeli PiS chce myśleć o głosach na wsi, powinno przemodelować swoje podejście do rolnictwa

Tym razem rozmawiamy z byłym ministrem rolnictwa a obecnie przewodniczącym Rady ds. Rolnictwa przy prezydencie RP Janem Krzysztofem Ardanowskim. Pierwsza część rozmowy dotyczy m.in. sytuacji na rynku zbóż, polityki rolnej rządu, Wspólnej Polityki Rolnej.

Panie ministrze, wielokrotnie w swoich publicznych wypowiedziach stwierdza Pan, że polityka rolna w Polsce jest błędna. Jakie są zasadnicze błędy tej polityki? 

Prawo i Sprawiedliwość miało spójny program rolny adresowany do różnych grup rolników, który był przez rolników akceptowany, czego wyrazem było poparcie dla PIS w kolejnych wyborach – można powiedzieć, że było to decydujące dla wygranej poparcie. Również prezydent został wybrany dzięki wielkiemu wsparciu rolników. Dlatego wieś bardzo ciężko przyjęła wprowadzenie tzw. “piątki dla zwierząt” czyli odejścia od pewnej umowy z rolnikami. Rolnicy poczuli się oszukani, to wykopało rów między PIS, a rolnikami, i to trwa do tej pory, ponieważ za “piątkę dla zwierząt”, która była szkodliwa dla polskiego rolnictwa, nikt nie przeprosił, nikt nie powiedział, że już nigdy więcej do tak absurdalnych i szkodliwych pomysłów się nie wróci. A to jest warunkiem sine qua non rozpoczęcia odbudowywania zaufania na wsi.

Tych błędów było więcej – m.in. jesienią ub. roku pojawił się projekt zmniejszenia stosowania biokomponentów w paliwach, który przeszedł całą drogę w Sejmie i w ostatniej chwili został wstrzymany osobistą decyzją prezesa Kaczyńskiego. Gdyby ten projekt przeszedł, doprowadziłby do radykalnego zmniejszenia produkcji rzepaku w Polsce.

Skandalem trzeba nazwać problem importu zboża z Ukrainy, ponieważ łatwo było przewidzieć skutki, jakie może przynieść import w sytuacji, gdy nie mamy możliwości logistycznych do wywiezienia tego zboża z Polski, a mamy polskie nadwyżki zboża i musimy corocznie wyeksportować ok. 8-10 mln. ton. Zresztą przy tym imporcie było szereg błędów, bądź świadomych działań: dopuszczenie tzw. zboża technicznego, brak kontroli nad tym, na co to “zboże techniczne” ma być przeznaczone – tych błędów było więcej.

Organizacje rolnicze zgłaszały problem przez wiele miesięcy – minister rolnictwa i komisarz ds. rolnictwa UE którzy bagatelizowali, a wręcz lekceważyli ten import, w końcu uznali, że trzeba coś z tym zrobić. podejmując decyzje o uruchomieniu dopłat dla rolników, które mają niby pokryć ich straty. Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.

Uważam jednak – i mówię to otwarcie, jestem przecież jednym z rolników, głęboko zaangażowanym w przemiany na polskiej wsi i obronę polskiego rolnictwa przed atakami ze strony tych, którzy go nie rozumieją – że nie ma logiki w tym, by dać firmom importowym wielkie możliwości zarobienia na zbożu miliardów złotych, a później miliardy przeznaczać z budżetu Państwa na wspieranie rolników. To jest nieodpowiedzialne.

Do kolekcji błędów można również dołożyć źle skonstruowany Krajowy Plan Strategiczny, który w niektórych elementach jest nielogiczny, wręcz sprzeczny z nauką i praktyką rolniczą, którego realizacja obciążona jest nadmierną biurokracją. Dochodzi do tego, że część rolników nie zamierza składać wniosków o dopłaty – to klęska Wspólnej Polityki Rolnej, jeśli rolnicy uważają, że lepiej nie brać pieniędzy z Unii Europejskiej niż poddawać się później kontrolom i “widzimisię” urzędników.

Podsumowując, polityka rolna rządu generalnie reaguje na różne problemy, gasi pożary, a ja nie widzę jakiejś głębi strategicznej w tej polityce. Jeżeli PIS chce poważnie myśleć o głosach na wsi, to w bardziej racjonalny sposób, nie tylko za pomocą kolejnych dotacji, powinno przemodelować swoje podejście do rolnictwa i wsi.

Wiele osób twierdzi, że za kryzys na rynku zbóż odpowiada Rząd. Ale czy problemy rolników nie są spowodowane przez nich samych? Wszak zboża zalegają w magazynach, bo rolnicy nie sprzedawali ich jesienią, gdy ceny były w dobre, a obecnie też ich nie sprzedają, mimo gwarancji dopłat…

To prawda, sprawa jest złożona. W dużej mierze rolnicy są nie tylko ofiarami, ale również sprawcami tego problemu. Ich zachowania były nielogiczne, bo czy naprawdę tak wielki wpływ miała wypowiedź Kowalczyka, żeby nie sprzedawać zboża, bo podrożeje? To jest trochę szukanie na siłę winnego. Oczywiście, minister nie powinien tego powiedzieć, bo nie miał żadnych danych potwierdzających jego tezę w sytuacji importu z Ukrainy. W normalnym roku, kiedy nie ma importu w takiej skali rzeczywiście można przewidzieć jak się będzie układał rynek zboża po żniwach, natomiast w takim roku jak poprzedni, nieprzewidywalnym, mówienie takich rzeczy było nieodpowiedzialne.

Ale to nie zdejmuje odpowiedzialności z samych rolników – przecież każdy musi dywersyfikować sprzedaż, starać się sprzedać jak najlepiej, a nie słuchać tego, co mówi ktoś w telewizji. Czy gdyby minister powiedział, żeby sprzedawać zboże we żniwa i po żniwach, to by sprzedawali? Też by było szukanie jakiegoś wytłumaczenia.

Znam rolników, którzy sądzili, że jeszcze wyższe ceny będą na rynku. Znam rolnika, któremu płacono 1900 zł. za tonę pszenicy, a on powiedział: zobaczycie, będzie jeszcze kosztować 2000. Znam rolnika, któremu oferowano ponad 4 tys. zł. za tonę rzepaku, a on się domagał 5 tysięcy. Te przypadki nie były pewnie powszechne, ale były.

Ale rolą państwa jest przewidywanie i stabilizowanie rynku, nawet jeżeli pojedynczy rolnicy tego nie rozumieją. Dlatego należało przynajmniej przyhamować ten import, kiedy wiadomo było, że nie będziemy w stanie wywieźć tego w świat – bo przecież do przewidzenia było, że Niemcy nie dostarczą nam wagonów do transportu, a Amerykanie nie zbudują mitycznych silosów i zostaniemy z problemem sami.

Tu nie trzeba było wróżyć z kart – wystarczyło dokonać poważnych analiz. Są analitycy w Ministerstwie Rolnictwa, jest KOWR, który prowadzi monitoring, dlaczego nie podjęto żadnych działań? Ale niewątpliwie, część rolników czekała na jakieś niezwykłe podwyżki, mimo, że w żniwa i po żniwach ceny były bardzo wysokie i ta część sama sobie jest winna.

Wg Powszechnego Spisu Rolnego 2020 75% gospodarstw ma powierzchnię do 5 ha, a dla 58% rolników produkcja rolna jest drugorzędnym źródłem dochodu. Czy zasadne jest uważanie polskiego rolnictwa za silną gałąź polskiej gospodarki? Czy struktura polskiego rolnictwa jest zdrowa, czy też wymaga głębokich zmian?

To jest źle postawione pytanie – co to znaczy, że struktura jest zdrowa? Ona jest taka, jaka jest, jest spadkiem po naszej złożonej historii, po zaborach, reformie rolnej z 1944 r., po upadku PGR-ów i nie ma sensu zastanawiać się, czy ona jest dobra czy zła – z taką trzeba budować przyszłość.

Słyszę czasami sugestie, że zboża nie sprzedawali przede wszystkim drobni rolnicy. Nie zgodzę się z takim twierdzeniem, że zostali ze zbożem, czyli “z ręką w nocniku” właściciele małych gospodarstw – nie. To są ludzie najczęściej dość ubodzy, nie mający możliwości przechowywania zbóż, którzy potrzebowali sprzedać szybko. Połakomili się na wyższe ceny więksi rolnicy, którzy mają zapasy pieniędzy i magazyny i mogli sobie pozwolić na przetrzymanie zbóż w dobrej kondycji, bo nie mieli pilnej potrzeby zdobycia gotówki na opłacenie kombajnu, maszyn, obsiewy jesienne.

Natomiast niewątpliwie polskie rolnictwo ma strukturę szalenie skomplikowaną. Małe gospodarstwa nie są w stanie utrzymać rodziny z prostej produkcji roślinnej i jeśli ktoś im robi taką nadzieję, to po prostu oszukuje tych rolników.

Chcę bardzo mocno podkreślić, że jestem zwolennikiem utrzymania małych gospodarstw – one zapewniają żywotność obszarom wiejskim, bo korzystają z usług świadczonych przez inne zawody, z handlu, dbają o te miejscowości. Zapewniają w znacznym stopniu żywotność społeczną i ekonomiczną swoich małych miejscowości. Natomiast takie gospodarstwa muszą zajmować się czym innym, niż te duże – znam małe gospodarstwa, które mają przyzwoite dochody, bo mają przetwórstwo w gospodarstwie, bo zajmują się handlem detalicznym, świadczą różne usługi. Ale to nie znaczy, że mamy pielęgnować tylko małe gospodarstwa, a duże straszyć, że nie pasują do jakiegoś mitycznego modelu.

Mamy gospodarstwa małe, średnie i duże i rząd powinien starać się stworzyć ofertę zarówno dla tych większych, towarowych, które są podstawą polskiego rolnictwa – podkreślam, podstawą: 3% polskich gospodarstw mających ponad 50 ha produkuje 75% żywności na rynek; jak i dla tych mniejszych, oferując dwuzawodowość, reorientację zawodową, szukanie nowych możliwości.

Drugą część wywiadu można przeczytać tutaj:

Ardanowski: Agroholdingi pasożytują na rolnictwie ukraińskim [wywiad]

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.